Tymczasem niemal 62 proc. aktywów z terminami zapadalności powyżej roku i powyżej pięciu lat pokrywało niewiele ponad 12 proc. pasywów. Oznacza to, że znacząca część kredytów dłuższych niż rok finansowana była krótkoterminowymi depozytami. Wynikało to z obserwowanego w ub.r. wzrostu głównie stanu zobowiązań wymagalnych do roku, podczas gdy stan zobowiązań wymagalnych powyżej roku uległ obniżeniu (z 249,9 mld zł na koniec 2016 r. do 218,8 mld zł na koniec 2017 r., tj. o -12,4 proc.) – wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego. Od lat apeluje ona do banków o wzrost stabilności źródeł finansowania – czyli dopasowanie terminów zapadalności aktywów i pasywów. „Pomimo zadowalającej sytuacji w zakresie bieżącej płynności, stale zalecane są działania zmierzające do wzrostu stabilności źródeł finansowania" – napisano w podsumowaniu wyników banków za 2017 r.

Tymczasem te wciąż oferują preferencyjne oprocentowania dla lokat maksimum sześciomiesięcznych, starając się przyciągnąć nimi klientów, którzy jednocześnie założą konto i będą aktywnie posługiwać się kartami. Natomiast zamiast długoterminowych lokat preferują raczej konta oszczędnościowe: udział pasywów bez terminu przekroczył na koniec roku 13 proc. i był wyższy niż pasywów terminowych.

Foto: GG Parkiet

Chętni do długoterminowego oszczędzania mogą zatem liczyć tylko na to, że banki posłuchają Komisji i zaczną zachęcać do zakładania lokat dłuższych niż rok. Choćby przez zrezygnowanie z obowiązku posiadania konta osobistego – wystarczy przecież umowa o korzystanie z bankowości elektronicznej. Nie pomoże w tym RPP, która nie myśli o podnoszeniu stóp procentowych.