Ostatnie miesiące pokazały jednak, że są one zmienne, co dobrze pokazał dzisiejszy poranek. Spadki giełdowych indeksów za Oceanem natychmiast doprowadziły do wyprzedaży akcji w Azji i na pozostałych rynkach, w tym także w Warszawie. Niewykluczone, że inwestorzy przypomnieli sobie, że najbliższe dwa tygodnie przyniosą sporo istotnych publikacji z amerykańskiej gospodarki, które pokażą na ile poradziła ona sobie z ostatnim kryzysem na rynku pożyczkowym. Już dzisiaj o godz. 14:30 poznamy kluczowe dane o sprzedaży detalicznej we wrześniu, która jest dosyć dobrym miernikiem realnej konsumpcji Amerykanów. Oczekuje się, że jej dynamika wyniosła 0,2 proc. m/m i 0,3 proc. m/m bez uwzględnienia samochodów. Gorsze dane natychmiast zwiększą prawdopodobieństwo kolejnej obniżki stóp procentowych przez FED jeszcze w tym miesiącu (31 października), które w ostatnich dniach spadło do 35 proc. za sprawą lepszych danych z rynku pracy opublikowanych 5 października. Poza tym poznamy także dane o cenach producentów i wstępne dane o nastrojach konsumenckich w październiku (godz. 16:00). Waga tych ostatnich będzie jednak nieco mniejsza, podobnie jak stało się z wczorajszymi lepszymi od oczekiwań danymi o deficycie handlowym USA za sierpień. Przypomnijmy, iż spadł on do 57,59 mld USD wobec prognozowanych 59 mld USD. Dodatkowo biorąc pod uwagę postępującą słabość dolara na przestrzeni ostatnich tygodni, można spodziewać się, że kolejne dane będą jeszcze lepsze. Dla rynku kluczowe wydają się być teraz inne kwestie - wspomniane wcześniej spekulacje wokół terminu kolejnej obniżki stóp procentowych przez FED i ewentualnych działań podejmowanych przez ECB i polityków. W ostatnim przypadku ma to związek ze zbliżającym się spotkaniem państw grupy G-7 w Waszyngtonie (19 października). Nieoficjalnie coraz częściej mówi się, że jednym z tematów może być obserwowana ostatnio słabość amerykańskiej waluty i zbyt mocne euro. Jednak już wczoraj amerykańska administracja wykonała pierwszy ruch, mający na celu zatarcie wrażenia, iż USA nie zależy na silnym dolarze. Słynną mantrę o "strong dolar policy" powtórzyli zarówno Sekretarz Skarbu Henry Paulson, jak i sam prezydent George Bush. Dodali przy tym, że notowania walut powinny być ustalane przez rynkowe siły podaży i popytu i czynniki fundamentalne. To wystarczyło, aby notowania EUR/USD powróciły poniżej figury 1,42 i ustabilizowały się dzisiaj rano w okolicach 1,4180. Pytanie na jak długo. Jak na razie Europejski Bank Centralny nie robi nic, aby zmienić niekorzystny w opinii polityków (ostatnio dołączył do nich szef Eurogrupy) trend. Szef ECB, Jean-Claude Trichet stwierdził wczoraj, że globalne fundamenty wzrostu pozostają "dosyć silne", a Axel Weber nie wykluczył, że koszt pieniądza w strefie euro może wzrosnąć, jeżeli będzie się pogłębiać różnica pomiędzy dynamiką cen energii i żywności. Z kolei w opinii Jose Manuela Gonzaleza Paramo ostatnie "łagodniejsze" wypowiedzi niektórych członków ECB nie oznaczają bynajmniej zapowiedzi dłuższej pauzy w podwyżkach stóp procentowych.
Tym samym nie można wykluczyć, że notowania EUR/USD przetestują w najbliższym czasie okolice ostatnich maksimów na 1,4280 - nawet dzisiaj, jeżeli dane z USA będą słabe. Nieco inna sytuacja ma miejsce na funcie, który jest ostatnio ponownie słabszy względem większości walut, w tym także dolara (2,0270). To wynik opublikowanych wczoraj danych na temat spadków cen nieruchomości w Wielkiej Brytanii, które ponownie nasiliły spekulacje na temat terminu obniżki stóp procentowych przez Bank Anglii. Jak na razie większość ankietowanych spodziewa się, że dojdzie do niej dopiero w I kwartale 2008 r.
A co ze złotym? Wydaje się, że polska waluta pomału dostaje krótkoterminowej zadyszki, która może przekształcić się w niewielką korektę jej notowań w najbliższym czasie. Jej początek obserwujemy już dzisiaj i na razie jest ona niewielka. Niewykluczone, że większość uczestników rynku przyjęła postawę wyczekującą w związku z zaplanowanymi na najbliższy poniedziałek publikacjami danych o inflacji CPI i dynamice płac we wrześniu. Mogą one zaważyć na prawdopodobieństwie październikowej podwyżki stóp procentowych przez RPP, które na razie jest mniejsze niż 50 proc. Część inwestorów może także wstrzymywać się z zawieraniem większych transakcji w oczekiwaniu na wynik wyborów parlamentarnych zaplanowanych na 21 października. Istnieje przecież prawdopodobieństwo takiej sejmowej konfiguracji, która uniemożliwi szybkie wyłonienie nowego rządu. Dzisiaj w południe za jedno euro płacono średnio 3,7350 zł, za dolara 2,6350 zł, a szwajcarski frank był wart 2,2250 zł. Można spodziewać się, że piątek upłynie pod znakiem stabilizacji notowań euro i franka przy obecnych poziomach, przy nieznacznej przecenie dolara w kierunku 2,62 zł.
Sporządził:
Marek Rogalski