Słabość brytyjskiej waluty to wynik realizacji scenariusza wspominanego we wcześniejszych komentarzach. Po pierwszej od dłuższego czasu obniżce stóp procentowych przez Bank Anglii 6 grudnia b.r., nie wszyscy inwestorzy byli przekonani, iż może to być sygnał rozpoczęcia nowego cyklu poluzowywania polityki pieniężnej. Zwracano uwagę przede wszystkim na utrzymujące się zagrożenia inflacyjne. Wypowiedzi przedstawicieli MPC były jednak "gołębie" -stawiano większy akcent na ryzyka spadku dynamiki wzrostu PKB za sprawą możliwości rozwoju negatywnego scenariusza w Stanach Zjednoczonych i problemów na krajowym rynku nieruchomości. W efekcie uczestnicy rynku zaczęli antycypować kolejne cięcie stóp procentowych już w lutym 2008 r., a niektóre banki inwestycyjne zaczęły publikować swoje projekcje obniżek na cały przyszły rok. Opublikowane wczoraj zapiski z grudniowego posiedzenia, które pokazały, że decyzja o obniżce została podjęta jednomyślnie, każą jednak zastanowić się nad cięciem stóp już podczas posiedzenia zaplanowanego na 9-10 stycznia b.r. Zwłaszcza, że wskaźnik inflacji konsumenckiej (CPI) w listopadzie nieoczekiwanie utrzymał się na poziomie z października, tj. 2,1 proc. r/r. To oznacza, że presja cenowa pozostaje pod względną kontrolą. Na rynku narasta też przekonanie, iż w 2008 r. będzie można oczekiwać czterech obniżek stóp procentowych po 25 p.b. każda (główna stopa spadnie, zatem do poziomu 4,50 proc.). To może sygnalizować dalszą słabość notowań funta. Na dziennym wykresie GBP/USD kilka dni temu doszło do przełamania średniej 200-sesyjnej (2,0150), a tygodniowy MACD od jakiegoś czasu pokazuje rosnącą siłę trendu spadkowego. Wydaje się, że jeszcze przed Świętami dojdzie do testowania poziomu 1,98, a być może nawet 1,9650 (przy mało płynnym rynku w okresie międzyświątecznym). Pomóc w tym może także perspektywa dalszej aprecjacji amerykańskiego dolara względem głównych walut. Zresztą już teraz miesięczny, procentowy wzrost koszyka dolarowego (US Dollar Index) w grudniu, jest największy od września 2005 r.
Przemawiający wczoraj w Parlamencie Europejskim prezes Europejskiego Banku Centralnego, Jean-Claude Trichet ponownie zwrócił uwagę na zagrożenia inflacyjne i tzw. ryzyko wystąpienia efektu drugiej rundy. To potwierdziło tylko pogląd, iż w łonie ECB nadal dominują "jastrzębie" i nie ma co oczekiwać w tym względzie radykalnej zmiany. Mimo tego kurs EUR/USD finalnie i tak spadł (po części za sprawą słabszego od oczekiwań odczytu niemieckiego indeksu IFO w grudniu). Dzisiaj w południe za jedno euro płacono 1,4315. Inwestorzy nadal wolą pokrywać krótkie pozycje w dolarze przed Świętami, kiedy to rynek będzie mniej płynny. Część funduszy decyduje się także na repatriację zysków do kraju w obliczu wciąż niepewnej sytuacji na giełdach (mimo chwilowego uspokojenia nastrojów na Wall Street wczoraj wieczorem). Analiza techniczna sugeruje, iż do końca roku notowania EUR/USD mają szanse przetestować okolice 1,42. Dolarowi mogą pomóc w najbliższym czasie także publikowane dane makroekonomiczne z USA. Będzie ich wiele, ale uwagę mogą skupić zwłaszcza informacje dotyczące finalnego odczytu inflacyjnego indeksu PCE Core w III kwartale dzisiaj o 14:30 (prognoza 1,8 proc.) i analogiczne informacje dla listopada (jutro o 14:30).
A co na rynku krajowym? Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej, tak jak oczekiwano nie zmieniła stóp procentowych. W towarzyszącym tej decyzji szczegółowym komunikacie przyznano, że możliwe jest dalsze narastanie presji płacowej, a tym samym i wzrostu cen, chociaż znikło sformułowanie dotyczące ryzyka wystąpienia efektu drugiej rundy. RPP przyznała też, iż dynamika wzrostu PKB w 2008 r. może być niższa, niż obecnie, chociaż przez parę kwartałów będzie nadal wyższa od potencjału. Warto przytoczyć tutaj komentarz jednego z jej członków, Jana Czekaja dla dzisiejszej prasy. Wyraził on obawy, iż nadmierne podwyżki mogłyby okazać się niezbyt korzystne dla wzrostu gospodarczego, zwłaszcza, że sytuacja na rynkach globalnych zaczyna robić się coraz bardziej niepewna. Czy to oznacza, że w łonie RPP spada chęć do bardziej agresywnych działań? W pewnym sensie tak, chociaż kolejne dane o inflacji konsumenckiej w najbliższych miesiącach mogą jeszcze wzmocnić obóz "jastrzębi" reprezentowany przez Dariusza Filara. Warto jednak rozważyć pewną zmianę scenariusza na 2008 r. - podwyżki mogą być szybkie (nawet trzy po 25 p.b.) i cały cykl zakończy się już w I kwartale przyszłego roku. Jeżeli tak się stanie to może stanowić to wsparcie dla złotego w najbliższych tygodniach, chociaż wtedy już w końcu marca będzie można spodziewać się silniejszej przeceny. Zniknie swoisty bufor bezpieczeństwa w postaci działań RPP, a sytuacja na rynkach światowych raczej będzie dalej się pogarszać (wczoraj bank Merrill Lynch podał, iż jeden z jego modeli prognostycznych, który sprawdził się w latach 1990-91 i 2001, pokazuje 100 proc. prawdopodobieństwo recesji w USA w przeciągu 12 miesięcy). Wróćmy jednak do perspektywy najbliższych dni. W najbliższych dwóch dniach złoty pozostanie raczej stabilny, choć z presją na niewielkie osłabienie (wzrost EUR/PLN w kierunku 3,63). Mimo, że teoretycznie naszej walucie powinny pomóc jutrzejsze dane makroekonomiczne publikowane przez GUS (zwłaszcza o sprzedaży detalicznej i bezrobociu w listopadzie), to część inwestorów nie będzie chciała pozostawać z większymi pozycjami na Święta. Zwłaszcza, że rynek krajowy powraca do pracy dopiero 27 grudnia i to tylko na dwa dni. A przy niskiej płynności i wciąż niestabilnych rynkach akcji mogą dziać się różne rzeczy.
Sporządził:
Marek Rogalski