Wschodzące rynki akcji czeka boom, tylko nie wiadomo kiedy

Rozmowa z Peterem Schiffem, znanym strategiem i inwestorem giełdowym oraz szefem firmy inwestycyjnej Euro Pacific Capital

Publikacja: 04.04.2009 12:08

Wschodzące rynki akcji czeka boom, tylko nie wiadomo kiedy

Foto: PAP

[b]Co Pan sądzi o trwającym od 9 marca odbiciu na giełdach? Czy w ogóle dopuszcza Pan możliwość, że jest to początek hossy? A jeśli nie, to jak długo wzrost może jeszcze potrwać?[/b]

W Stanach Zjednoczonych to zdecydowanie nie jest hossa. Myślę, że jest to korekta bessy. Jak długo będzie trwać – ciężko powiedzieć. Być może już się kończy. Nie sądzę, byśmy mieli już za sobą dołek (bessy – red.). W porównaniu z zagranicznymi rynkami, amerykański wciąż ma potencjał do spadku.

[b]Czy widzi Pan jakąś górną granicę, powyżej której indeks S&P 500 podczas tej korekty się nie wzniesie?[/b]

Wszystko może się zdarzyć. Możemy dojść do 1000 pkt, potem mamy już jakiś opór. Dziś nie ma mądrych, musimy poczekać i zobaczyć, w którą stronę uda się rynek. Ale twierdzę, że zasadniczo jest to duży rajd w trakcie bessy. Rynki nie mogą rosnąć bez oparcia w gospodarce.

[b]Czyli oczekuje Pan, że napływ złych wieści z gospodarki będzie trwał?[/b]

Niestety, będzie w niej coraz gorzej. Zyski spółek praktycznie znikną. Amerykańskie spółki są wciąż drogie, jeśli ocenę oprzeć na szacunkach wyników. Myślę, że analitycy będą masowo cięli prognozy zysków. Rynki zagraniczne są już relatywnie tanie, bo Stany Zjednoczone w czasie bessy wciąż nie doszły do poziomów obserwowanych gdzie indziej.

[b]Motorami trwającej zwyżki są przede wszystkim spółki z sektora finansowego. Czy sądzi Pan, że to z tej branży nadejdzie sygnał do prawdziwej hossy? A jeśli nie, to skąd? Z rynku nieruchomości? Z sieci sprzedaży detalicznej? [/b]

Ze spółek finansowych sygnału bym nie wyglądał. Według mnie, to zły sektor. Jego sytuacja się nie poprawia. Zwracałbym raczej uwagę na firmy przemysłowe. Zresztą bardzo trudno jest powiedzieć, co będzie przesłanką do większych zakupów. Można zakładać, że hossę poprzedzi jednoczesny spadek wartości dolara, odbicie na rynku nieruchomości i słabość na rynku obligacji (której poważniejszych zapowiedzi na razie, bynajmniej, nie widzę). To będzie oznaczało odejście inwestorów do bardziej ryzykownych lokat. Mocniej zaczną rosnąć rynki wschodzące, a za nimi amerykański.

[b]Osłabienie się dolara uważa Pan za jeden z warunków koniecznych do powrotu koniunktury w amerykańskiej gospodarce?[/b]

Im słabszy dolar, tym lepiej. Dzisiejszy jego kurs niezbyt dobrze odpowiada rzeczywistości. Jak długo świat będzie wspierał Stany Zjednoczone, kupując nasz dług, nic nie będzie z globalnego ożywienia. Takie wsparcie dla naszego budżetu i waluty jest z punktu widzenia krajów takich, jak Chiny drogie i niełatwe. A bez tego wsparcia USA czeka kolejne załamanie.

[b]Czyli najpierw musi przyjść załamanie, by fundamenty amerykańskiej gospodarki i polityki budżetowej zostały w końcu uzdrowione?[/b]

Pewnym echem odbiła się u nas wypowiedź czeskiego przywódcy (premiera Mirka Topolanka – red.), który nazwał politykę budżetową Stanów Zjednoczonych „drogą do pie-kła”. Miał rację. Wypowiadając te słowa, miał na myśli nieograniczoną emisję obligacji, które z każdym rokiem czynią trudniejszym i bardziej bolesnym zawrócenie z tej drogi.

[b]Uważa Pan, że bodźce fiskalne i monetarne prowadzą jedynie do zadłużania kraju?[/b]

Plany stymulacyjne tłumią gospodarkę. Podważają działanie rynku.

[b]W ubiegłym roku akcje taniały jeszcze mocniej niż w tym, ale w pierwszym jego półroczu można było zarobić, inwestując w surowce, a w drugim – w obligacje. W tym roku mamy zniżkę na wszystkich rynkach. Jak prawdopodobny jest, Pana zdaniem, taki rozwój wydarzeń, że żadna klasa aktywów nie zapewni w tym roku pozytywnej stopy zwrotu?[/b]

To bardzo możliwe. Ale są też pewne możliwości zarobienia. Trzeba różnicować portfel. Akcje niektórych spółek o międzynarodowym zasięgu działania, cenne metale, a także surowce ogółem – stanowić mogą atrakcyjne inwestycje.

[b]Uważa Pan, że trwająca od kilku miesięcy zniżka na rynku surowcowym dobiegła końca? [/b]

Surowce będą drożały. Na czele z kruszcami, ale i ropą. Cena ropy osiągnie w tym roku 100 dolarów za baryłkę.

[b]W związku z ożywieniem – jednak – popytu w krajach rozwijających się?[/b]

Rosnąca inflacja będzie wpływała także na ceny surowców. Poza tym popyt będzie mimo wszystko przewyższał podaż. Wystarczy posłuchać, w jak wielu regionach świata ograniczane jest – z różnych powodów – wydobycie.

[b]Które z dużych amerykańskich spółek polecałby Pan dziś inwestorom?[/b]

Hm... Warto spojrzeć na przykład na Exxona, Chevrona. Choć jestem w ich przypadku ostrożny, gdyż podatek od nadmiernych zysków (a ta popularna niedawno koncepcja może powrócić ze wzrostem cen ropy) doprowadzi do zmniejszenia ich profitów.

[b]Jak ocenia Pan działania antykryzysowe podjęte przez inne rządy?[/b]

Wszystkie bodźce stymulacyjne są z zasady wadliwe. Ale to, co robią Chińczycy, jest już lepsze od tego, co wprowadzane jest w Stanach Zjednoczonych. Poza tym w ich przypadku lepiej jest wydać pieniądze w kraju, niż trzymać w amerykańskich obligacjach. Ale najlepiej zrobiliby, przestając zupełnie kupować dolary i jednocześnie zostawiając gotówkę w kieszeniach przedsiębiorców i konsumentów.

[b]Kilka razy już wspomniał Pan o Chinach. Czy podziela Pan opinie tych strategów rynkowych, którzy przekonują, że trwałe odbicie na giełdach zacznie się od rynków wschodzących?[/b]

Tak. Myślę, że rynki wschodzące czeka boom. Nie wiem tylko, jak szybko. Na razie świat objęty jest procesem przechodzenia od gospodarki opartej na Stanach Zjednoczonych i na dolarze do globalnie zrównoważonej. Im szybciej to się stanie, tym lepiej.

[b]Czyli dolar może stracić pierwsze miejsce wśród walut świata, a Ameryka wśród gospodarek?[/b]

W krótkim okresie ta transformacja systemu światowego będzie dla Ameryki negatywna. Ale ostatecznie okaże się pozytywna, bo wymusi reformy strukturalne, które w innych czasach mogłyby zostać zaniedbane. Doprowadzi to do ograniczenia wydatków, ograniczenia obecności rządu w gospodarce, ograniczenia ilości zaciąganych kredytów i zwiększenia roli przemysłu. Tak – uważam, że nasza gospodarka potrzebuje ponownej industrializacji. Jeśli ten sektor nie zostanie odbudowany, możemy nie wyjść ze stanu nierównowagi.

[b]Kiedy zmiany strukturalne, o których Pan mówił, mogą nastąpić? Innymi słowy – kiedy na dobre skończy się bessa?[/b]

Kto wie... To zależy od tego, jak mocno interwencje rządowe wpłyną na ten proces, jak go spowolnią.

[b]Gdzie Pan osobiście inwestuje w tej chwili swoje pieniądze?[/b]

Na rynkach azjatyckich: w Chinach, Japonii.

[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]

[ramka][b]Przeciwko rynkowi i politykom[/b]

Pe­ter Schiff na Wall Stre­et zna­ny i ce­nio­ny jest od daw­na, ale szer­szà po­pu­lar­noÊç zy­ska?, po­dob­nie jak kil­ku in­nych ana­li­ty­ków, kie­dy na­sta­?a bes­sa, przed któ­rà wie­lo­krot­nie ostrze­ga?. Uzna­niem cie­szà si´ za­rów­no je­go pro­gno­zy ma­kro­eko­no­micz­ne, jak i ryn­ko­we.Uwa­˝a­ny jest za za­rzà­dza­jà­ce­go, któ­ry po­tra­fi wy­ka­zaç si´ szcze­gól­nie w ci´˝­kich cza­sach. Ja­ko pre­zes fir­my Eu­ro Pa­ci­fic Ca­pi­tal i jej g?ów­ny stra­teg ryn­ko­wy zaj­mu­je si´ za­rów­no ak­cja­mi, jak i wa­lu­ta­mi, su­row­ca­mi i nie­ru­cho­mo­Êcia­mi. Zna­ny z opi­nii po­zo­sta­jà­cych w sprzecz­no­Êci z do­mi­nu­jà­cym na­sta­wie­niem ryn­ko­wym.

Schiff uważa, że Ameryka odeszła od polityki, która przyniosła jej sukces gospodarczy. W ostatnich miesiącach niezwykle ostro krytykuje ludzi trzymających stery polityki fiskalnej i monetarnej w USA, przede wszystkim Fed Bena Bernanke. Podczas ostatniej kampanii wyborczej był doradcą najbardziej wolnorynkowo nastawionego kandydata Republikanów na prezydenta, Rona Paula. m[/ramka]

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów