Ludziom z krwi i kości, choćby niezwykle znanym, popularnym, goszczącym często – nawet wbrew własnej woli – w mediach, nie są obce ani troski, ani radości tak zwykłych śmiertelników, jak i zwyczajnych inwestorów. To nie powinno dziwić: nierzadko znane nazwiska czy znane twarze mają przecież więcej do zainwestowania (a więc i do zyskania lub do stracenia) niż inni łowcy okazji, poszukujący szczęścia w branży finansowej, na przykład na giełdzie, czy na rynku nieruchomości.
Jak się okazuje, jednym z pierwszych inwestorów, których niezwykła popularność nie wynikała bynajmniej z osiągnięć finansowych, był wieszcz – Juliusz Słowacki. Znawcy jego biografii twierdzą, że z równą finezją układał wyjątkowo piękne rymy, jak i lokował na paryskiej giełdzie. Miał na niej z wielkim powodzeniem inwestować, m.in. w akcje kolei lyońskiej, pieniądze przysyłane przez matkę, co zapewniało mu szczęśliwy żywot rentiera, w przeciwieństwie do innych, klepiących biedę poetów tej choćby miary co Norwid. Możemy tylko żałować, że Słowacki nie pozostawił nam wyraźnych wskazówek inwestycyjnych, o ile nie są zaszyfrowane w jego niezrównanych dziełach...
Czy takich wskazówek udzielą nam ci, którzy dziś zaprzątają wyobraźnię tłumów i uwagę licznych pism kolorowych? Większość traktuje temat inwestycji jako niezręczny lub nawet wstydliwy. Kilku udało nam się jednak namówić na odrobinę zwierzeń. Posłuchajmy...
– Nie można powiedzieć, żebym był teraz bardzo aktywnym inwestorem giełdowym, a zwłaszcza ostatnio – mówi Maciej Dowbor, znany prezenter telewizyjny. – Jednak jeszcze rok, dwa lata temu inwestowałem dość agresywnie. Taka strategia w czasach gwałtownej bessy miała dość łatwy do przewidzenia skutek. Zostałem, jak to się eufemistycznie mówi, inwestorem długoterminowym – przyznaje. Nie chce zdradzić, ile wynosiły jego inwestycje w szczytowym momencie hossy. – Nie były to zawrotne sumy, ale i nie jakieś symboliczne.
Moją największą inwestycyjną porażką są akcje LC Corp. Stanowiły one około jednej trzeciej portfela – mówi Dowbor. Z przekąsem dodaje, że strata na akcjach LC Corp. jest tak duża, że zyski z tej lokaty będą liczyć jego dzieci, a może nawet wnuki. Z drugiej strony wierzy, że Leszek Czarnecki (główny inwestor w LC Corp., jeden z najbogatszych Polaków) poradzi sobie z tym. – Nieraz udowodnił przecież, że w sprawach biznesowych się nie myli. Teraz też musi coś wymyślić – ożywia się Dowbor. Mimo strat nie zamierza przestać inwestować. – Jestem cały czas obecny na rynku. Tylko aktywność się nieco zmniejszyła – twierdzi.