Wczorajszą wiadomością dnia (w czasie naszych notowań) była publikacja danych o dynamice amerykańskiego PKB. Cały świat na to czekał. My czekaliśmy także na decyzję Rady Polityki Pieniężnej, ale emocji było tu znacznie mniej, bo o zaskoczenie było trudno. Większość uczestników i obserwatorów rynku oczekiwała, że rada tym razem powstrzyma się z kolejną decyzją luzującą politykę pieniężną. Nie żeby nie było w składzie chętnych na taki ruch.
Po prostu ostatnie dane dotyczące polskiej gospodarki wytrąciły gołębiom część argumentów. Produkcja przemysłowa nie spada w tak szybkim tempie, jak się tego wcześniej obawiano, a za to tempo wzrostu cen jest zbyt duże w stosunku do wcześniejszych oczekiwań. W takich okolicznościach nie dziwi więc, że gdy pojawiła się w końcu decyzja rady (nigdy nie wiadomo, kiedy zostanie opublikowana - wczoraj było to stosunkowo wcześnie) rynek przyjął ją z obojętnością. Stopy nie zostały zmienione.
O 16.00 poznaliśmy treść komunikatu towarzyszącego decyzji. Podkreśla się to, co rynek już wiedział. Rada wskazuje na przejściowy charakter ostatniego wzrostu inflacji. Nie spodziewa się także szybkiej poprawy w realnej sferze gospodarki.
Przedsiębiorstwa nadal mogą mieć kłopoty z zaciągnięciem kredytu. Pogarszająca się sytuacja na rynku pracy i słabsze wyniki przedsiębiorstw to perspektywa najbliższych kwartałów. Brak obniżki nie oznacza, że rada kończy cykl luzowania polityki pieniężnej. RPP nadal uważa, że prawdopodobieństwo ukształtowania się inflacji pod poziomem celu inflacyjnego jest większe niż pozostanie tempa wzrostu cen nad celem. Stąd wniosek, że ostatnia obniżka będzie miała jeszcze kontynuację. Część analityków wskazuje na możliwość powrotu do luzowania polityki pieniężnej w miesiącach letnich.
Wróćmy do amerykańskiego PKB. Okazał się on gorszy od oczekiwań rynku. Można jednak uznać, że jest to lustrzane odbicie tego, co miało miejsce przy publikacji danych za IV kwartał 2008 roku. Wtedy niezłe dane wstępne z każdą rewizją się pogarszały.