Wczorajsza sesja udowodniła niedowiarkom, że popyt nadal rządzi rynkiem. Wzrost indeksu o 4,2 proc. i kontraktów o 4,6 proc. jest wystarczającym dowodem. Do tego niezła aktywność (jedynie na dwóch spółkach nie udało się przekroczyć 10 mln złotych obrotu) oraz mocna końcówka. Wszystko to sprawia, że posiadacze długich pozycji mogą dzień zaliczyć do udanych.

Statystykę sesji dopełnia jej wymowa techniczna. Już na otwarciu pokonany został poziom szczytu z 16 kwietnia, a więc już na starcie powiększona została skala zwyżki trwającej od dołka bessy. Już sam ten fakt mógł byków ucieszyć. Później popyt podtrzymywał przewagę. Nie obyło się bez konsolidacji, ale to częsty element naszej codzienności. Za to zarówno poranek, jak i popołudniowa część sesji należały do kupujących. Ogólnie - było optymistycznie.

Wygląda na to, że wczorajszy popyt zakłada, że poziom oporu padnie niczym wyschnięta gałązka. Trzask i będziemy wyżej. Cóż, może i tak będzie. Wprawdzie zakładałem więcej ceregieli w walce na poziomie 1920 pkt, ale przecież równie dobrze może być szybko i bezboleśnie. Prawdę mówiąc, nie ma to większego znaczenia. Poziom oporu i tak jest dla graczy średnioterminowych zdecydowanie mniej ważny niż poziom wsparcia. Jak pamiętamy, jest nim dołek?w okolicy 1620 pkt. Na razie nie?można podnieść wsparcia wyżej.

Jeśli już jesteśmy przy wsparciach i dołkach, to wczorajsze wyjście na nowy szczyt ponaddwumiesięcznego trendu sygnalizuje jego przyspieszenie. Tempo zwyżki wyznaczane jest przez linie łączące lokalne dołki. Do niedawna tempo wzrostu wyznaczane było przez linię łączącą dołek bessy z lokalnym dołkiem z 1?kwietnia. Kolejne dwa lokalne dołki (z 21 i 28 kwietnia) znajdują się nad tą linią. Wyjście na nowe szczyty trendu pozwala na wniosek, że popyt jest na tyle silny, że nie dopuścił do testu pierwotnej linii. Obecnie tempo zwyżki wyznacza nieco bardziej pochyła linia łącząca kwietniowe dołki.

Różnica nie jest może kolosalna, ale daje pewną nadzieję bykom, że poziom oporu jednak zostanie sforsowany. Czy znajdą one potwierdzenie w rzeczywistości, to już zupełnie inna sprawa. Na szczęście nas to nieco mniej emocjonuje. Odległość od wsparcia sprawia, że zmagania popytu obserwujemy względnie spokojnie. A przynajmniej tak powinniśmy obserwować.