Można tylko stwierdzić, że zaczniemy notowania blisko wczorajszego zamknięcia, ale jednak na minusach. Nie jest to bynajmniej wynikiem regularnej sesji w Stanach, ale obecnie notowanych minusów na tamtejszych kontraktach. Skala naszej przeceny nie będzie zapewne wielka, bo te amerykańskie minusy to też wynik wyższego zamknięcia rynku terminowego względem poziomu, na jakim przebywały kontrakty w chwili zakończenie regularnej sesji. Różnica nie jest kolosalna, ale czasami warto o niej pamiętać.

Dla nas pewne znacznie może mieć utrzymanie przez agencję Fitch ratingu dla Polski na poziomie A- z perspektywą stabilną. To kolejny sygnał w dyskusji o perspektywach naszej gospodarki. Jak wiemy, trwa obecnie mały spór (pełen kurtuazji i „zrozumienia” dla wyjątkowości sytuacji i trudności w prognozowaniu) między KE, a polskim rządem dotyczący prognoz wzrostu gospodarczego oraz poziomu zadłużenia względem PKB. Fitch pokazuje, że nie wszyscy podzielają opinię KE.

Mark Hulbert badający nastroje wśród autorów newsletterów dotyczących rynku amerykańskiego sygnalizuje duży skok tych nastrojów. Z wcześniejszego pesymizmu wielu analityków przerzuciło się na optymizm. Szybkość i wielkość zmiany wg Hulberta wskazuje na to, że wzrost ma charakter korekcyjny. Jak pokazuje historia, hossa rodzi więc przy większym powątpiewaniu w jej istnienie. Gdy wszyscy są pewni zwyżki, to po pierwsze, ma ona mały potencjał, a po drugie późniejszy ruchu spadkowy może być dla wielu mocnym rozczarowaniem. Nie oznacza to wprawdzie, że zaraz wzrost się zakończy, ale warto pamiętać, że wiele wskazuje na to, że aktualny wzrost to jedynie korekta w trendzie, a nie nowy długoterminowy trend.

Słabsza dyspozycja popytu na świecie może wpłynąć i na nasz rynek, a więc wygląda na to, że dziś nie będziemy mieli okazji obserwowania ataku na poziom oporu. Być może wczoraj zapoczątkowany spadek dziś zostanie powiększony. Warto pamiętać, że na panikę jest obecnie zdecydowanie za wcześnie. Róbmy to, co na rynku najtrudniejsze – czekajmy.