Przecież nikt nie mógł zakładać, że rynek będzie sobie nieprzerwanie rósł do samego nieba. Tym bardziej, że nie wolno nikomu zapominać, że aktualna zwyżka jest raczej korektą w bessie niż początkiem nowej hossy. Przynajmniej takie założenia należałoby teraz przyjąć. Oczekuje się bowiem, że ceny jeszcze powrócą w okolice tegorocznych dołków. Czy będą one wtedy atakowane, czy też rynek zawróci nieco wcześniej, to już dylematy nie na dziś.

Słabo prezentowały się papiery spółek branży finansowej. Kolejne zapowiedzi dokapitalizowania przez emisję akcji to zagrożenie rozwodnieniem aktualnych udziałów. W końcu nie każdy ma gotówkę, by brać udział w nowej emisji. GM znowu straszy bankructwem, za co otrzymał klapsa w postaci spadku ceny o 11 proc.

Bloomberg przedstawił wyniki najnowszej ankiety przeprowadzonej wśród analityków. Oczekują oni, że stopa bezrobocia utrzyma się ponad poziomem 8 proc. przynajmniej do 2011 roku. Obniżono prognozy zmiany PKB w przyszłym i następnym roku. Obecnie oczekuje się, że w przyszłym roku gospodarka amerykańska wzrośnie w tempie 1,9 proc., a w 2011 roku zanotuje wzrost o 2,8 proc. Jeśli chodzi o aktualny rok, to oczekuje się w obecnym kwartale oczekuje się spadku PKB w tempie 1,9 proc. w skali roku. III kwartał ma być już lepszy, bo ma się pojawić wzrost (0,5 proc.), który w IV kwartale ma przyspieszyć do 1,8 proc. w skali roku.

Nikkei zakończył dzień spadkiem o 1,6 proc. dołowany przez banki i spółki wydobywcze. To z pewnością nam nie pomoże. Wydaje się, że okoliczności sprzyjają niedźwiedziom, a więc można oczekiwać otwarcia na poziomie nieco niższym od wczorajszego zamknięcia. Różnica nie powinna być znacząca, gdyż już wczoraj zdążyliśmy część tych gorszych światowych nastrojów zdyskontować. Później do akcji powinien wkroczyć popyt. W innym wypadku może dojść do penetracji luki hossy, co przez część graczy mogłoby być odebrane jako sygnał słabości. My się tym szczególnie emocjonować nie będziemy. Nasze wsparcia są znacznie niżej.