Od­bu­do­wać wia­ry­god­ność sek­to­ra ban­ko­we­go

Opu­bli­ko­wa­ne przez Urząd KNF pod­sta­wo­we da­ne do­ty­czące sek­to­ra ban­ko­we­go po I kwar­ta­le nie da­ją pod­staw do alar­mi­stycz­nych ty­tu­łów ar­ty­ku­łów pra­so­wych o za­gro­że­niach dla je­go kon­dy­cji fi­nan­so­wej. Wręcz prze­ciw­nie

Publikacja: 08.06.2009 08:07

Od­bu­do­wać wia­ry­god­ność sek­to­ra ban­ko­we­go

Foto: GG Parkiet

Na tle słabnącej gospodarki aktywa sektora bankowego wzrosły o niemal 50 proc. rocznie oraz o ponad 3 proc. kwartalnie. Natomiast skurczenie wyników o połowę przy jednoczesnym wzroście o 54 proc. w odniesieniu do poprzedniego kwartału (gdy tempo wzrostu PKB z 6 proc. w I kwartale ubiegłego roku spadło do 0,8 proc. w I kwartale bieżącego roku) jest zupełnie dobrym rezultatem, tym bardziej że istotny wpływ na pogorszenie wyników miały nieszczęsne opcje walutowe.

Rosną co prawda rezerwy i jeszcze będą rosły, co jest naturalną koleją rzeczy przy tak dużym spowolnieniu gospodarczym, ale jakość portfela kredytowego nie uległa dramatycznemu pogorszeniu. Trudno więc zrozumieć, z jakich powodów sami szefowie banków najpierw wskazywali zacofanie swoich banków jako okoliczność, która je ustrzegła przed kryzysem, a teraz straszą tykającą bombą w instytucjach przed siebie kierowanych.

[srodtytul]Co z za­ufa­niem?[/srodtytul]

Ważnym problemem jest odbudowa wiarygodności sektora bankowego, która w krótkim czasie gwałtownie się obniżyła. Branża szczegółowo regulowana nie tylko lokalnie, ale także obowiązującymi międzynarodowymi standardami, nie sprostała współczesnym wyzwaniom. Nie identyfikowała zagrożeń i nie modyfikowała struktur zarządzania. Co więcej, w imię tzw. nowoczesności zlekceważono pryncypia bankowe. Natomiast ujawnione oraz nagłośnione przypadki bonusów i premii wypłacanych w bankach korzystających z pomocy publicznej zrujnowały etykę bankierów i bankowców.

Wydawało się, że przynajmniej polskie banki poprzez „zacofanie” obronią dobre imię branży. Nic z tego. Głośny medialnie i brzemienny w skutkach problem opcji walutowych ma największy ciężar gatunkowy. Co prawda głównych przyczyn należy szukać w polityce kursowej (umocnienie złotego) oraz regulacyjnej (brak wdrożenia MiFID), ale znaczną część winy ponoszą banki, których produkty z zakresu zabezpieczania ryzyka (opcje walutowe) paradoksalnie wpędziły w tarapaty klientów.

Na to nakłada się identyfikowana od dawna dowolność kształtowania spreadów przy kredytach walutowych oraz zmian oprocentowania (tzw. stawki zarządowe). Teraz bankowcy w obawie o pogorszenie wyników stosują dyskusyjne sposoby poprawy bieżących dochodów, chociażby ostatnio radykalne podnoszenie różnych opłat.

Odbudowa zaufania staje się więc koniecznością. Ma ono większe znaczenie niż jego materialna forma i zwiększanie przez nadzór bankowy wymogów kapitałowych. Przywracanie wizerunku wymaga zaangażowania nie tylko samych banków i organizacji środowiskowej, a także instytucji nadzorczych.

[srodtytul]Po­trze­ba no­wych stan­dar­dów[/srodtytul]

W pierwszej kolejności należałoby zacząć od zasad dobrych praktyk bankowych oraz kodeksu etyki bankowej. Samo środowisko bankowe pod szyldem Związku Banków Polskich, wykorzystując obecne doświadczenia, powinno zatroszczyć się o przygotowanie potrzebnych standardów oraz nadać im mocną i publiczną rangę, zwłaszcza w relacjach z klientami. Kwestia solidności i rzetelności, uczciwości i bezpieczeństwa w prowadzonych operacjach bankowych musi być na bieżąco kształtowana i utrwalana, by powiedzenie „pewne jak w banku” nabrało ponownie treści. Bardzo szybko traci się reputację i dotyczy to zarówno ludzi, jaki i instytucji.

Zanosi się więc na długi proces. Trzeba szybko go rozpocząć, nawet kosztem bieżących wyników, które warto poświęcić na rzecz budowy wizerunku niezbędnego do długofalowego wzrostu wartości swoich instytucji. Publiczne eksponowanie obaw o pogorszenie wyników i dramatyczne wypowiedzi przedstawicieli banków, zwłaszcza prezesów, tylko niepotrzebnie podgrzewają atmosferę. Podobnie jak wypowiedzi o czarnych owcach w odniesieniu do szeregowych pracowników z działów sprzedaży. Nie uchodzi taka interpretacja i spłycanie problemu. [srodtytul]Prze­bu­dze­nie nad­zo­ru[/srodtytul]

Światowy kryzys finansowy podważył zaufanie nie tylko do banków, a nawet bardziej do instytucji je nadzorujących. Przewartościowaniu powinna więc ulec polityka nadzorcza nad bankami, wymagająca wzmocnienia jej pryncypiów (celów) i przeorientowania modelu realizacyjnego. Jeszcze do niedawna wydawało się, że zapewnienie bezpieczeństwa środkom gromadzonym w bankach jest dość anachronicznym celem. Teraz nabiera wymowy. Z polskich doświadczeń, choć nie tylko, wynika jeszcze jeden ważny cel – troska także o kredytobiorców i ich równouprawnienie w relacjach z bankami. Natomiast wybór instrumentów nadzorczych i ich konstrukcja muszą być dostosowane do świadomego wyboru obszarów możliwych do merytorycznego regulowania.

Kwestia profesjonalizmu kadry zarządzającej oraz organów nadzorczych ma znaczenie kluczowe. W zasadzie zarząd banku w całości powinien uzyskiwać licencję nadzorcy, a przynajmniej jego zasadnicza część odpowiedzialna za nadzór nad wszystkimi merytorycznymi obszarami działalności bankowej (sprzedaż, ryzyko, finanse i planowanie, rozliczenia). Również w składzie rady nadzorczej potrzebni są profesjonaliści bankowi z uwagi na zakres odpowiedzialności nakładany na ten organ przez władze nadzorcze. Dużego przygotowania i doświadczenia bankowego należy oczekiwać od audytu wewnętrznego. Istotne znaczenia dla jego sprawności i skuteczności odgrywa usytuowanie. Pożądanym rozwiązaniem, mimo pewnych niedogodności, jest podporządkowanie radzie nadzorczej, co ułatwia diagnozowanie i ocenę zarządzania.

[srodtytul]Płyn­ność przede wszyst­kim[/srodtytul]

Kluczowe znaczenie w zarządzaniu bankiem ma płynność. To najtrudniejszy merytorycznie obszar do zdefiniowania wymaganych relacji w przepływach finansowych, optymalizujących sprawne wywiązywanie się z zobowiązań wobec klientów i zapewniających potrzebną dochodowość posiadanym aktywom. Względnie precyzyjne reguły może wyznaczyć sobie samodzielnie bank przez pryzmat prowadzonej polityki, ale konieczne są systemowe ramy nadzorcze. Jakość przyjętych zasad determinuje stabilność całego sektora bankowego. Na tej problematyce nadzór bankowy powinien skupić największą uwagę. Przy czym główną rolę winny odgrywać wymagania jakościowe uzupełnione wskazaniami pożądanych ilościowych proporcji strukturalnych w bilansie i przepływach.

Identyfikowanie ryzyka w aktywach bankowych oraz jego pomiar to kolejny obszar ważny dla nadzoru bankowego i samych instytucji. Chodzi głównie o mechanizm wczesnego ostrzegania, który uwzględnia nie tylko widoczne zagrożenia (np. brak obsługi kredytów), ale i jego symptomy (pogarszające się wyniki klientów, słabszą koniunkturę gospodarczą i inne). Wzrost ryzyka nie musi się mechanicznie przenosić na zwiększone odpisy i rezerwy. Obniżanie bieżącej wartości aktywów i pogarszanie wyników powinno następować po zaistnieniu realnych przesłanek utraty wartości (brak obsługi kredytu, bankructwo itp.). Nadmiernie ostrożna wycena skutkuje nieuzasadnioną asekuracją w prowadzonej działalności bankowej ze szkodą dla gospodarki i banków.

[srodtytul]Na no­wych za­sa­dach[/srodtytul]

Zachodzi potrzeba poważnej rewizji zasad rachunkowości. Głośny przypadek banku, który na skarbowych papierach wartościowych poniósł ogromne straty księgowe, choć zabezpieczył się zarówno przed ryzykiem stopy procentowej, jak i walutowym nie może być potraktowany jako nieroztropność. Kwalifikacja tych instrumentów w księgach banku, determinowana obowiązującymi przepisami, oraz zabezpieczenia stały się źródłem strat nie obojętnych dla wizerunku banku. Sytuacja niebywale paradoksalna i powinna spowodować zmiany w przepisach rachunkowych.Natomiast rekomendowanie i zobowiązywanie do zwiększania wymogów kapitałowych nieomal na każdy przejaw ryzyka trudno uznać za racjonalne i skuteczne. A w sytuacjach kryzysowych może nawet potęgować zagrożenia dla banków i gospodarki.

Potrzebny jest umiar w nakładaniu obowiązku wzmacniania bazy kapitałowej, jak i w równoważeniu interesów akcjonariuszy oraz klientów (zwłaszcza deponentów) w dzieleniu zysków na część zatrzymywaną w kapitale i wypłacaną w postaci dywidendy w okresie prosperity. Właśnie w okresach sprzyjającej koniunktury należy przeprowadzać proces podnoszenia kapitałów, a nie w czasach trudnych. Oczywiście, należy zatrzymywać zyski, o ile są osiągane, ale silna presja na szukanie zewnętrznego kapitału ma ograniczoną skuteczność. Głównymi przedmiotami zainteresowania powinny być system i struktura zarządzania oraz identyfikowanie słabości i ich usuwanie. [srodtytul]Ko­lej­ne wy­zwa­nia[/srodtytul]

To także pora na przewartościowania w prowadzonej polityce nadzorczej. Pojawiające się zagrożenia nie są przecież wynikiem tylko słabości w zarządzaniu bankami, ale i sposobu nadzorowania.Polityka nadzorcza, której podstawą jest wyznaczanie wymogów kapitałowych na coraz to nowe rodzaje ryzyka, nie należy do nadto wyrafinowanych. Warto gruntownie przeanalizować ostatni okres funkcjonowania sektora finansowego w całokształcie dynamiki procesów makroekonomicznych i nie ograniczyć się do standardowego opisu powierzchni zjawisk.

Ostatni „Raport o sytuacji banków w 2008 roku” KNF ma już szerszy kontekst, ale ciągle jedynie relacjonuje znane obserwacje z kraju i ze świata. Obecna sytuacja powinna tymczasem wywołać ferment intelektualny w instytucjach nadzorczych. W Polsce dodatkową okolicznością jest niedawna konsolidacja nadzoru nad całym rynkiem finansowym, która tworzy nowe i szersze możliwości jego sprawowania. Jeśli w imię przenikania rynków finansowych KNF działa w nowym kształcie, nie powinno to pozostawać bez wpływu na politykę nadzorczą i jej spójną konsolidację.

Bankowy pion nadzorczy słusznie eksponuje znaczenie długoterminowych źródeł finansowania dla rozwoju działalności bankowej i tym samym finansowania gospodarki. Jednocześnie w strukturze KNF znajduje się nadzór nad rynkiem kapitałowym, ubezpieczeniowym, emerytalnym, a więc rynkami dysponującymi zasobami potrzebnymi bankom. Istnieje także pion polityki rozwoju rynku finansowego i polityki międzysektorowej. Wydaje się, że nadzór w obecnym kształcie dysponuje nominalnym potencjałem prowadzenia całościowej polityki nadzorczej w stabilizowaniu sytuacji sektora finansowego i redukowaniu zagrożeń. Należałoby więc oczekiwać istotnie zmodyfikowanej retoryki w przygotowywanych dokumentach. Na razie nie jest to zauważalne, o czym świadczy przywołany wyżej materiał.

W strukturze organizacyjnej pojawiła się też zupełna nowość, czyli Komitet Stabilności Finansowej, tworzony przez MF, NBP i KNF. To ciało, zgodnie z ustawą, ma nie tylko koordynować poczynania stabilizujące sektor finansowy, ale również uwzględniać potrzeby gospodarki. Mamy więc imponującą strukturę bez zauważalnego wpływu na realne procesy w systemie gospodarczo-finansowym. Wszystko biegnie tak jak wcześniej z silną autonomią poszczególnych podmiotów, a nie skoordynowanymi wspólnymi działaniami. Może więc w imię odbudowy wiarygodności branży bankowej nastąpi konsolidacja poczynań wszystkich zainteresowanych stron.

Tekst jest wy­ra­zem po­glą­dów au­to­ra, a nie in­sty­tu­cji, w któ­rej pra­cu­je.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów