Mimo wczoraj zanotowanego wzrostu cen radość posiadaczy długich pozycji powinna być tonowana. Dwa dni korekty poniedziałkowej przeceny jeszcze nie zmieniły obrazu rynku. W średnim terminie można mówić o zatrzymaniu wzrostu, ale w terminie krótszym widać spadek cen. Wczorajsza zwyżka tego nie zmieniła.

Przypomnijmy, że w poniedziałek miało miejsce wydarzenie istotne z punktu widzenia analizy technicznej. Indeks definitywnie zszedł pod poziom dołka z 8 czerwca br. Tym samym pojawił się sygnał słabości popytu, na który mogli zareagować gracze operujący na średnim terminie. Otwartą kwestią jest, czy ten sygnał to wynik faktycznej chęci ze strony podaży. Mam tu pewne wątpliwości, o czym pisałem wczoraj.

Ostatnia sesja mnie z nich nie wyleczyła. Wzrost cen na niewielkim obrocie sugeruje raczej korekcyjny charakter zwyżki, a więc należy się liczyć z możliwością powrotu w okolice wtorkowych minimów, a być może nawet ich poprawę. Nadal więc daje się odczuć aktywną rolę popytu, który kontroluje sytuację. Jeśli ktoś faktycznie prowadzi powolną akumulację, to nie jest w jego interesie już w tej chwili podnieść szybko rynek. Zostawmy spekulacje, a przejdźmy do faktów.

Wczoraj swoją decyzję co do wysokości stóp procentowych podjęła RPP. Większość analityków oczekiwała cięcia o 25 pkt bazowych i takie cięcie miało miejsce. Na rynku akcji właściwie w ogóle nie zareagowano na te dane. Złoty po obniżce stóp wykazywał relatywną siłę. Być może jest to jakaś wskazówka co do nastawienia rynku wobec możliwych kolejnych ruchów władz monetarnych. Pojawiają się bowiem opinie, że wczorajsza obniżka być może jest ostatnią w tym cyklu. Jeśli i świat powoli przymierza się do świadomości, że stopy nie będą na tak niskim poziomie przez wieczność, to pewnie i u nas radosne obniżanie ceny pieniądza musi mieć swój kres.

Oprócz decyzji RPP mieliśmy także dwie niespodzianki w publikacjach danych dotyczących amerykańskiej gospodarki. Dynamika zamówień na dobra trwałego użytku okazała się znacznie lepsza od prognoz. Oczywiście każdy ma świadomość, że jest to wielkość, która charakteryzuje się sporą zmiennością, ale i tak wzrost cieszy. Rozczarowały za to dane o sprzedaży nowych domów, które nie potwierdziły optymizmu z rynku wtórnego. To tylko potwierdza, że na trwalszą poprawę trzeba jeszcze poczekać.