Nie znaczy to, że wczoraj nic ciekawego się nie wydarzyło. Opublikowana została wartość wskaźnika ISM dla sektora usług. Okazała się ona nieco lepsza od prognoz, ale nie na tyle, by podźwignąć cały rynek. Niemniej odczyt należy uznać za pozytywny. Sygnalizuje on poprawę w sektorze usług, a więc można przypuszczać, że wkrótce pojawią publikacje wyższe od 50 proc., a więc sygnalizujące poprawę i wzrost. Na razie blisko do tego mają subindeksy (dla obu wersji wskaźnika – przemysłowej i usługowej) zamówień, co dobrze roku na przyszłość. Cieszy również wzrost subindeksu zatrudnienia, który może wskazywać na to, że nieco słabsze dane z czwartkowego raportu o stanie rynku pracy nie są przejawem poważnego spowolnienia poprawy, ale raczej wypadkiem przy pracy, który wkrótce zostanie skorygowany. Zresztą wskazywałem w „Weekendowej…” czynniki, które raczej skłaniają do pozytywnego spojrzenia na przyszłe miesiące w kontekście zmian na rynku pracy w Stanach.

Biorąc pod uwagę aktualne kursy amerykańskich kontraktów oraz poziom zamknięcia indeksu Nikkei należy się liczyć z możliwością rozpoczęcia notowań od niewielkiego spadku. Przez resztę sesji będzie oczekiwać na próbę testu poziomu wsparcia. Czy takowa się pojawi? Niewiadomo. Problem w tym, że dziś nie ma w planie właściwie żadnej ciekawszej publikacji, a brak impulsów raczej skazuje nas na dryf, który znamy już z poprzednich dni.