Co stoi za tą przewagą kupujących? Nie ma jednego argumentu. Nastroje zdecydowanie się poprawiły, co sprzyja wyczuleniu rynku na pozytywne wiadomości. Nieznacznie lepsze od prognoz dane makro unoszą ceny jak balonik. Swoje dorzucają wyniki spółek, z których na pierwszy plan wychodzą te lepsze. Wcześniej pomagał Goldman Sachs, a wczoraj Intel. Bez echa za to przeszła publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC.
Wprawdzie zbyt wiele nowego się nie dowiedzieliśmy, bo w końcu mowa o posiedzeniu, które miało miejsce w czerwcu, a obecnie znamy już kilka nowych danych, ale jednak warte odnotowania są zmiany w prognozie dla rynku pracy. FOMC podniósł oczekiwany poziom stopy bezrobocia. Obserwowana słabość rynku pracy szybko się nie zmieni. Okazuje się jednak, że już oficjalnie oczekuje się, że stopa bezrobocia wzrośnie ponad 10 proc. To nastawienie sprawia, że na razie nie ma możliwości szybkiej poprawy wielkości konsumpcji, która jak wiemy, jest kołem zamachowym amerykańskiej gospodarki. Po pierwsze spadająca ilość osób zatrudnionych, po drugie, brak możliwości podniesienia płac, a po trzecie niepewność Amerykanów co do przyszłego zatrudnienia oraz utrudnienia w dostępie do kredytów składają się na długotrwały problem konsumpcji. Jak zauważył ostatnio Irwin Kellner, gospodarka amerykańska jest w potrzasku, bo ktoś powinien zacząć podejmować odważniejsze decyzje, ale nadal wszyscy się ociągają. Produkcja spogląda w stronę konsumpcji, a konsumpcja z stronę produkcji. Mamy pat.
Początek dzisiejszych notowań powinien być pozytywny, ale ponownie powraca pytanie, czy rynek nie powinien wykreślić korekty. Jej pojawienie wyszłoby na zdrowie wszystkim na rynku. Dla graczy średnioterminowych i tak nie miałaby ona wpływu na posiadane pozycje, ale przecież w takim tempie nie będziemy rosnąć w nieskończoność. Sprint nie może być długi.