Porównując poziom zamknięcia wczorajszych notowań z poziomem zamknięcia sesji wcześniejszej nie widać wielkiej różnicy. Dodając do tego relatywnie niewielką rozpiętość wahań oraz obrót, który wzrósł wyraźniej dopiero w końcowych minutach, wykluwa się obraz mało zajmującej sesji. Statystyka sesji nie wykazuje wszystkiego. Wczorajszy dzień nie był porywający, ale jednak do nudnych nie należał.
Notowania na rynku kontraktów wystartowały nieco poniżej zamknięcia z środy. Później było nieco lepiej, ale tuż po 10.00 ponownie przycisnęła nieco podaż. To wtedy zaliczone zostało minimum, które jak się później okazało było najniższym poziomem notowań w całym dniu. Podaż mimo kilku przesłanek nie była w stanie wykreślić choćby średniego spadku cen. Przez kolejne godziny obserwowaliśmy powolną wspinaczkę cen. Tuż przed 16.00 wyznaczony został poziom maksimum. Zamknięcie okazało się jednak znacznie niższa za sprawą danych makro w USA.
Tuż przed zakończeniem sesji na warszawskim parkiecie pojawiły się dane, które obniżyły poziom cen. Był to wskaźnik aktywności przemysłu w rejonie Filadelfii, którego wartość nie sprostała w niewielkim stopniu prognozom analityków. Zamiast spodziewanego -4,8 pkt faktycznie pojawiło się -7,5 pkt. Różnica na tyle mało istotna, że rzadko wpływająca na rynki. Tym razem wpłynęła. Ceny spadły. Sam spadek nie jest zaskakujący, bo rynek właściwie przez całą sesję niemal zipał. Skala zwyżki została powiększona, ale był to wyraźnie naciągany wzrost.
Niższa aktywność go nie potwierdzała. Co ciekawe, ceny skoczyły w górę po publikacji danych o liczbie nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w Stanach. Przy prognozie 550 tys. wniosków podano, że było ich 522 tys. Na pierwszy rzut oka wzrost cen wydawał się uzasadniony, bo przecież wniosków było mniej. Problem w tym, że to była druga z trzech publikacji, o których z góry było wiadomo, że ich wartość będzie zaniżona. Sprawcą jest współczynnik korygujący wahania sezonowe. W tym roku sezonowość jest zaburzona, co zniekształca także dane. Już kolejne publikacje będą prawdopodobnie gorsze od wczorajszej.
Ta jeszcze przez wiele tygodni raczej nie będzie poprawiona. Z pewnością nie jest ona oznaką pojawienia się pozytywnych tendencji na amerykańskim rynku pracy. Na takie oznaki jeszcze trzeba poczekać.