Cykl wzrostowy może zacząć się pod koniec roku

Obecny kwartał zapowiada się o wiele gorzej dla surowców niż miniony, gdy po raz pierwszy od roku ich cen wzrosły. Wskazują na to coraz większe zapasy i zapowiadana wzmożona podaż. Cenom nie pomoże na pewno mniejszy popyt wynikający z ograniczania produkcji przez przemysł, również z powodu przestojów urlopowych

Publikacja: 18.07.2009 10:08

Cykl wzrostowy może zacząć się pod koniec roku

Foto: GG Parkiet

Z prognoz analityków zebranych przez agencję Bloomberga wynika, że na przykład nikiel może być na koniec września tańszy o 29 proc. niż po drugim kwartale. Cena ropy naftowej może spaść w tym okresie o 16 proc. (benzyny o 10 proc.), a miedzi o 14 proc.

Fundusze hedgingowe i inni inwestorzy spekulacyjni w ostatnich dwóch tygodniach czerwca o 23 proc. ograniczyli pozycje zakładające wzrost cen surowców. To pierwszy taki dwutygodniowy spadek od marca, według danych U.S. Commodity Futures Trading Commission.

[srodtytul]Potrzebna pewność, że gospodarka będzie rosła[/srodtytul]

Pod koniec czerwca Bank Światowy ostrzegł, że obecna recesja może być głębsza, niż przewidywano jeszcze trzy miesiące wcześniej. A dopóki nie będzie pewności co do perspektyw wzrostu światowej gospodarki, dopóty nie ma co liczyć na wyraźne i trwałe odbicie cen surowców. W każdym razie ich notowania na pewno nieprędko wrócą do rekordowych poziomów z wiosny i lata zeszłego roku. Zwłaszcza że w pierwszym półroczu 2009 r. duże wzrosty cen odnotowało kilka najważniejszych surowców.

Miedź na nowojorskiej giełdzie zdrożała w tym okresie o 62 proc., ropa naftowa o 57 proc., a nikiel o 32 proc. Tylko w II kwartale średnia cena 19 surowców wchodzących w skład indeksu Reuters/Jefferies CRB zwyżkowała o 14 proc. Tymczasem od początku roku rynek akcji w Stanach Zjednoczonych i w Europie, mierzony indeksami odpowiednio Standard & Poor’s 500 i Dow Jones Stoxx 600, wzrósł zaledwie o 3–4 proc., a światowa gospodarka, poza Chinami, pogrążona była w głębokiej recesji.

[srodtytul]Recesja potrwa dłużej, niż prognozowano na wiosnę[/srodtytul]

Nouriel Roubini, profesor ekonomii na New York University, który przewidział kryzys finansowy, niedawno ostrzegł, że tegoroczny wzrost kosztów ropy naftowej w połączeniu z powiększającymi się deficytami budżetowymi, może sprowadzić na światową gospodarkę kolejną katastrofę. Bank Światowy w najnowszej prognozie przewiduje, że globalny produkt krajowy brutto skurczy się w tym roku o 2,9 proc., podczas gdy jeszcze w marcu analitycy tej instytucji spodziewali się spadku tego wskaźnika o 1,7 proc. Tak znaczące pogorszenie koniunktury może spowodować spadek zapotrzebowania na surowce i to akurat w okresie, kiedy spółki z tej branży zwiększają produkcję w przekonaniu, że najgorsze stadium obecnej recesji światowa gospodarka ma już za sobą.

[srodtytul]Rośnie podaż[/srodtytul]

Evraz Group, drugi producent stali w Rosji, poinformował pod koniec czerwca, że ponownie uruchomił wygaszony przed rokiem piec hutniczy. Trimet Aluminium, największy w Niemczech producent tego metalu, zaczął zwiększać produkcję już w maju. Chiński przemysł aluminiowy, największy na świecie, otwiera nowe lub uruchamia zamknięte dotychczas huty o łącznych zdolnościach wytwórczych sięgających 2,1 mln ton.

Być może w samą porę, bo japońskie zapasy aluminium były w czerwcu o 15 proc. mniejsze niż w poprzednim miesiącu i najmniejsze od lipca ubiegłego roku. Z jednej strony dlatego, że wzrósł popyt krajowego przemysłu, a z drugiej jest to skutkiem zmniejszenia importu, bo zajmujące się tym firmy odwołały wiele wcześniejszych zamówień w przekonaniu, że nadal będzie spadało zapotrzebowanie ze strony japońskiego przemysłu nękanego recesją najgorszą od zakończenia drugiej wojny światowej.

Tymczasem japońskie fabryki samochodów i maszyn po upłynnieniu zapasów przystąpiły do zwiększania produkcji. Londyński International Aluminium Institute poinformował, że w kwietniu i w maju średnia dzienna produkcja tego metalu zwiększyła się do 95,4 tys. ton.

Do rekordowego poziomu zwiększyła się w pierwszym półroczu produkcja stali w Chinach. Realizacja rządowego programu stymulacyjnego o wartości 4 bln juanów (1,75 bln zł) spowodowała gwałtowny wzrost popytu na stal ze strony firm budujących drogi, mosty, linie kolejowe i inne obiekty infrastrukturalne, a także producentów samochodów. Rząd subsydiuje bowiem zakupy aut, zwłaszcza w niezwykle opóźnionych również pod tym względem rejonach wiejskich.

Produkcja stali wzrosła o 1,2 proc., do 266,6 mln ton, co przewyższa o ponad 3 mln ton prognozy analityków. Produkcja stali w Chinach nabiera tempa z miesiąca na miesiąc również dlatego, że huty chcą wykorzystać obecną doskonałą koniunkturę do poprawy wyników finansowych. Od 1 kwietnia cena stali wzrosła w tym kraju o 17 proc. W maju producenci stali po raz pierwszy od ośmiu miesięcy odnotowali zyski, co pozbawiło ich koronnego argumentu w negocjacjach z producentami rudy żelaza, od których domagali się obniżenia cen surowca o 45 proc. Na razie więc nie ma mowy o obniżce cen rudy żelaza, przynajmniej dla Chin.

[srodtytul]Nawet OPEC zwiększyła wydobycie[/srodtytul]

Organizacja Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC), z której pochodzi 40 proc. globalnych dostaw ropy, w kwietniu i maju zwiększyła łączne wydobycie średnio o 485 tys. baryłek dziennie. Był to pierwszy wzrost od lipca 2008 r., a spowodowały go znaczące zwyżki cen tego surowca. Od początku marca do połowy maja baryłka ropy zdrożała na londyńskiej giełdzie ICE o jedną trzecią.

Kraje z OPEC zwiększyły wydobycie, mimo że Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) spodziewa się globalnego spadku zużycia ropy w tym roku o 2,9 proc. w porównaniu z 2008 r. (byłby to największy spadek od 1981 r.).

W tej samej prognozie IEA przewiduje, że po dwóch kolejnych latach spadków popyt na ropę naftową zwiększy się w 2010 r. o 1,4 mln, do 85,2 mln baryłek dziennie (o 1,7 proc.). Przy czym niemal cały wzrost zużycia tego surowca przypadnie na kraje rozwijające spoza Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Wzrost podaży zaś w niecałej jednej trzeciej – 410 tys. baryłek – ma pochodzić z krajów spoza OPEC. Będą gotowe do eksploatacji nowe złoża ropy naftowej w Azerbejdżanie, Brazylii i Kanadzie, a także zwiększy się zużycie biopaliw.

[srodtytul]Rosnące zapasy będą hamowały wzrost cen[/srodtytul]

Popyt na ropę ma wzrosnąć w wyniku poprawy koniunktury gospodarczej na świecie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że globalny PKB zwiększy się w przyszłym roku o 2,5 proc. I wtedy zwiększona produkcja surowców będzie niewątpliwie potrzebna. Na razie jednak gospodarki, poza chińską, w najlepszym razie drepczą w miejscu, a najczęściej wciąż się kurczą i dlatego w najbliższych miesiącach na cenach surowców niekorzystnie mogą odbić się rosnące zapasy.

Kopalnie rudy ołowiu zwiększyły wydobycie w marcu i kwietniu do poziomu 300 tys. ton miesięcznie. W rezultacie zapasy ołowiu, aluminium i cyny w składach monitorowanych przez Londyńską Giełdę Metali wzrosły w tym roku o ponad 80 proc. Firma Centrica, największy w Wielkiej Brytanii dostawca energii, ma rekordowe jak na tę porę roku zapasy gazu ziemnego w swoich składach w miejscowości Rough.

Zapasy oleju opałowego w magazynach zespołu portowego Amsterdam–Rotterdam–Antwerpia są obecnie o 27 proc. większe niż przed rokiem. Strategiczne zapasy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych są o 8,7 proc. większe niż w styczniu, a mimo to baryłka ropy w pierwszym półroczu zdrożała na New York Mercantile Exchange o 57 proc., do 69,89 USD za baryłkę, a w połowie czerwca jej poziom przekraczał nawet 72 USD.

[srodtytul]O zakupach decydujespodziewane zużycie[/srodtytul]

Oczywiście historia rynków energetycznych uczy, że ceny tych surowców mogą rosnąć nawet przy dużych zapasach, bo o zwiększonych zakupach najczęściej decyduje spodziewane rosnące zużycie. Ale prognozy tego wzrostu muszą być bardziej klarowne niż obecnie i musi być znany bardziej przybliżony czas ich realizacji. Na razie tych czynników nie ma, a wzrosty cen od początku roku były znaczące i dlatego analitycy ankietowani przez agencję Bloomberga spodziewają się, że średnia cena ropy w III kwartale spadnie do 58 USD za baryłkę, a miedzi do 4354 USD za tonę, czyli prawie o 10 proc. (wobec średniej 4707 USD/t dla II kwartału).

[srodtytul]Kończy się wielkie chińskie ssanie[/srodtytul]

Miedź taniała już przez pierwsze dwa tygodnie lipca, o czym przesądziły prognozy zakładające spadek chińskiego importu tego metalu. Import ten w pierwszym półroczu był głównym czynnikiem powodującym wzrost cen miedzi, bo we wszystkich innych krajach zużywających najwięcej tego surowca ciągle spadała zarówno produkcja przemysłowa, jak i budownictwo, zwłaszcza mieszkaniowe. W Stanach Zjednoczonych na przykład w czasach prosperity na budownictwo przypadało 40 proc. zużycia miedzi.

Analitycy banku UBS w raporcie datowanym na 6 lipca przewidują, że Chiny zmniejszą w tym półroczu import miedzi do około 100 tys. ton miesięcznie ze średnio 280 tys. ton w pierwszych pięciu miesiącach bieżącego roku. Wszystko wskazuje na to, że zgromadziły już nadmierne zapasy miedzi i Urząd Rezerw Strategicznych skieruje około 100 tys. ton na rynek, a firmy handlowe przygotowują się do eksportu miedzi. Od początku roku Chiny przeznaczały olbrzymie kwoty na uzupełnienie zapasów przede wszystkim miedzi i aluminium. Były dwie przyczyny takiej polityki. Pierwsza to stosunkowo niskie ceny metali przemysłowych.

Miedź od kwietniowego szczytu do końca ubiegłego roku znacznie staniała. Przy takim poziomie cen uzupełnianie zapasów było ze wszech miar uzasadnione. Zwłaszcza gdy były na to pieniądze, a tych chińskim instytucjom rządowym akurat nie brakuje. Wartość rezerw dewizowych Chin na koniec pierwszego półrocza przekroczyła barierę dwóch bilionów dolarów. Z różnych danych wynika, że Urząd Rezerw Strategicznych kupił w tym roku od 250 do 300 tys. ton miedzi, co oznaczałoby wydatek rzędu 1,5 mld USD, gdyby kupowano ją na londyńskiej giełdzie. W każdym razie to te zakupy wywindowały w tym roku cenę miedzi i spowodowały, że w Szanghaju jest już ona taka sama jak w Londynie, co czyni import do Chin zupełnie nieopłacalnym.

Analitycy UBS w związku z tym przewidują, że w III kwartale miedź stanieje o 17 proc., nikiel o 15 proc., a cynk o 10 proc., zanim pod koniec roku nadejdzie spodziewane ożywienie gospodarcze. – Spodziewamy się, że kolejny wzrostowy cykl cen surowców zacznie się właśnie pod koniec 2009 roku i potrwa do 2011 r. – konkludują analitycy szwajcarskiego banku. Do korekty cen miedzi i innych metali w tym kwartale powinien się też przyczynić ważny czynnik fundamentalny, a mianowicie lato, kiedy to zazwyczaj słabnie aktywność przemysłowa w krajach północnej półkuli.

[srodtytul]Sporo zależy od kursu dolara[/srodtytul]

Jest też jednak na rynku sporo pieniędzy, które mogą być zainwestowane właśnie w metale czy inne surowce, bez względu na to, czy przemawia za tym analiza fundamentalna. Sporo w tym przypadku zależy od kursu dolara. W amerykańskiej walucie wyrażane są ceny giełdowych surowców. Również dlatego miedź, aluminium i ropa były najdroższe na wiosnę i w lecie ubiegłego roku, kiedy za euro trzeba było płacić po 1,60 USD. Ceny tych surowców zniżkowały do wieloletnich minimów, gdy kurs dolara wzrósł w listopadzie do niecałych 1,25 USD za euro.

[srodtytul]Będzie zmieniać się struktura rezerw walutowych[/srodtytul]

Na kurs dolara może mieć wpływ nie tylko kondycja amerykańskiej gospodarki, ale również polityka państw dysponujących największymi rezerwami walutowymi, zwłaszcza Chin. Wszystkim zależy na tym, by bardziej uniezależnić wartość swoich rezerw od wahań kursu dolara. Ale też nikt nie może pozwolić sobie na nagłą zmianę struktury tych rezerw, które w większości lokowane były właśnie w dolarach.

Ich gwałtowne przewalutowanie spowodowałoby załamanie kursu dolara, a tym samym olbrzymie straty tych, którzy mają amerykańską walutę. Najbardziej prawdopodobna jest zatem stopniowa zmiana tej struktury, i to wcale nie poprzez lokowanie w innych walutach, a na przykład właśnie w surowce. W dłuższym okresie może to spowodować wzrost ich cen wyrażanych w dolarach.

[srodtytul]Dominacja dolara na razie niezagrożona[/srodtytul]

Coraz częściej pojawiają się też koncepcje wprowadzania lokalnych walut do międzynarodowych rozliczeń handlowych, co często ma jednak podłoże polityczne, a nie ekonomiczne. Na przykład Iran sprzedaje swoją ropę Japonii za jeny. Chiny próbują Brazylii płacić juanami za rudę żelaza. W dającej się przewidzieć przyszłości pozycja dolara jako globalnej waluty wydaje się jednak niezagrożona. PKB Stanów wciąż jest większy niż trzech znajdujących się za nimi potęg gospodarczych razem wziętych – Japonii, Chin i Niemiec. Dolar też w powszechnej świadomości funkcjonuje jako twarda waluta.

[ramka][b]W euro mniejsze wahania ceny [/b]

Na londyńskiej giełdzie ICE (Intercontinental Exchange) transakcje rozliczane są w dolarach. Podobnie zresztą jak na Londyńskiej Giełdzie Metali. Dlatego notowania poszczególnych kontraktów zależą od relacji kursów walutowych. Słaby dolar zachęca posiadaczy innych walut do wzmożonych zakupów. Inwestorzy w surowcach szukają też ratunku przed stratami na wartości dolara. Poza tym cena w euro podlega mniejszym wahaniom. [/ramka]

[ramka][b]Regulatorzy wypowiedzieli wojnę „spekulantom”[/b]

W ubiegłym tygodniu prezydent Francji Nicolas Sarkozy i premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown na łamach „Wall Street Journal” zaapelowali o podjęcie działań na rzecz ograniczenia zmienności na rynku ropy naftowej, która „zaprzecza regułom ekonomii” i zagraża stabilności światowej gospodarki. Obawy ich wzbudził wzrost cen ropy naftowej od dołka z połowy lutego do końca czerwca o ponad 60 proc., choć perspektywy światowej gospodarki są przecież nadal niepewne, a zapasy tego surowca energetycznego duże. Odpowiedzialnością za ten skok cenowy, podobnie jak za surowcową hossę z początku 2008 r., gdy ropa podrożała do rekordowych 147 USD za baryłkę, regulatorzy obarczają spekulantów.

Podejrzenia takie rodzi fakt, że zaledwie co 10 baryłka ropy, na którą opiewają kontrakty terminowe, jest fizycznie dostarczana. Dane amerykańskiej Komisji Obrotu Towarowymi Kontraktami Terminowymi (CFTC) wskazują, że w kwietniu 2008 r. uczestnicy rynku, którzy bezpośrednio ropy nie wykorzystują – szczególnie banki i fundusze inwestycyjne – odpowiadali za 71 proc. wolumenu obrotów kontraktami terminowymi na ten surowiec na Nowojorskiej Giełdzie Towarowej (NYMEX). Na początku dekady udział ten wynosił 34 proc. Aby zmienić ten stan rzeczy, CFTC zamierza nałożyć limity na liczbę kontraktów na ropę naftową i gaz, którymi mogą obracać poszczególni gracze. Ponadto, amerykańscy kongresmani wywierają na CFTC presję, aby dążyła do zaostrzenia nadzoru nad zagranicznymi giełdami, gdzie notowane są popularne w USA rodzaje kontraktów na ropę, np. brytyjską Inter Continental Exchange.

Giełdy derywatów już teraz ustanawiają własne limity pozycji, jednak przyznają od nich liczne zwolnienia. W efekcie często zdarza się, że w portfelu jednego „spekulacyjnego” uczestnika rynku znajduje się liczba kontraktów, odpowiadająca 1/3 dziennego wolumenu obrotów tym instrumentem na NYMEX. Jak wyjaśnia Michael Greenberger, były prezes CFTC, tak duży udział w rynku banków i funduszy inwestycyjnych sprawia wrażenie, że popyt na ropę jest dużo większy, niż w rzeczywistości, co zaburza jej ceny.

Krytycy propozycji CFTC, które mogą wejść w życie już we wrześniu, argumentują, że „spekulanci” zwiększają płynność na rynku kontraktów na ropę, co pozwala „fizycznym” jego uczestnikom – np. liniom lotniczym i producentom paliw – wykorzystywać rynek derywatów do zabezpieczania się przed wahaniami cen. Craig Donhouse, prezes CME – spółki matki NYMEX – wskazuje z kolei, że ostrzejsze regulacje skłonią inwestorów do przeniesienia się na rynki pozagiełdowe. Tymczasem jednym z celów szykowanej przez administrację prezydenta Baracka Obamy reformy regulacji systemu finansowego jest właśnie ograniczenie handlu derywatami na rynkach pozagiełdowych. [/ramka]

[ramka][b]Jesper Dannesboe - Starszy Analityk surowcowy, Societe Generale, Londyn[/b]

Przewidujemy, że pod koniec roku baryłka ropy naftowej gatunku WTI będzie kosztowała 75 USD. W tej samej perspektywie czasowej cena złota sięgnie 950 USD za uncję, miedzi 4800 USD/t, a aluminium 1600 USD/t. Jak widać, spodziewamy się więc dużego wzrostu jedynie na rynku ropy. Obecnie popyt na nią jest bardzo niski. Oczekujemy jednak, że stopniowa poprawa w gospodarce doprowadzi do jego wzrostu, zwłaszcza w Azji. Jednocześnie przewidujemy, że w II półroczu zdecydowanie spadną zapasy ropy, co zwykle silnie wpływa na ceny. W I półroczu duże znaczenie dla dynamiki cen surowców miała chęć zabezpieczenia się przed inflacją, którą wywołać może stosowana przez rządy antykryzysowa polityka fiskalna i pieniężna. Wielu naszych klientów instytucjonalnych właśnie z tego powodu zajmowało długie pozycje na rynku surowców. W efekcie, dzisiejsze ceny surowców nie odzwierciedlają fundamentów w tradycyjnym sensie. Trudno powiedzieć, jakie powinny być „prawdziwe” ceny, ale obecność nowego typu graczy na rynku zmienia sposób, w jaki analitycy patrzą na relację między cenami surowców a fundamentami. W najbliższych kwartałach, a nawet latach ten stan rzeczy się utrzyma.

[b]Eugen Weinberg - Starszy analityk surowcowy, Commerzbank, Frankfurt[/b]

Aby przewidzieć, jak się będą kształtowały ceny surowców w najbliższych kwartałach, trzeba zrozumieć, co wpływało na nie w minionym półroczu. Do ich wzrostu prowadziła nie tyle stabilizacja popytu, ile nadzieje na rychłe odbicie w gospodarce. Innymi słowy, ewentualne ożywienie już zostało zdyskontowane w cenach surowców. Uważam jednak, że oczekiwania były trochę na wyrost. Ożywienie gospodarcze nadejdzie, ale później będzie słabsze, niż oczekiwano. Z tego powodu w III kwartale ceny surowców pójdą w dół. Ponadto w I półroczu Chiny uzupełniały zapasy surowców, korzystając z niskich cen. W tym celu kupowały zwłaszcza rudy żelaza, miedź i inne metale. Wydaje się jednak, że Chiny uzupełniły rezerwy w wystarczającym stopniu i teraz zakupy te ustaną. Dlatego najbardziej w II półroczu tąpną metale przemysłowe, zwłaszcza miedź, której ceny od końca 2008 r. podwoiły się. Sądzę natomiast, że w górę pójdą ceny złota. W III kwartale będziemy mieli do czynienia z ich korektą, ale później rozpocznie się odbicie do około 1000 USD za uncję. Będzie to głównie efektem obaw, że rządy nie zwiną odpowiednio szybko programów antykryzysowych w chwili ożywienia, co doprowadziłoby do inflacji.

[b]Gabor Vogel - analityk surowcowy, DZ Bank [/b]

W tym roku nie będziemy mieli do czynienia z tak znaczącymi wzrostami cen głównych surowców, jak na przykład w I półroczu 2008 r. Dojdzie raczej do ustabilizowania się cen blisko ich obecnych poziomów. Ropa może zacząć znacząco drożeć najwcześniej w II kwartale 2010 roku. Obecnie wzrosty są powstrzymywane zarówno przez wciąż niższy niż przed kryzysem popyt, jak i duże zapasy. W Stanach Zjednoczonych są one obecnie o około 60 proc. wyższe niż przed rokiem. Dopóki nie zostaną znacznie zmniejszone, nie ma szans na to, by ceny ropy naftowej zaczęły ostro się piąć. Pod koniec roku baryłka będzie więc kosztować prawdopodobnie około 70 USD.W przeciwieństwie do ropy, cen miedzi nie ogranicza tak bardzo problem dużych zapasów. Zostały one szybciej zużyte, wzrasta również popyt na metale kolorowe. Dzieje się tak w dużej mierze z powodu oznak ożywienia gospodarczego w Chinach. Do końca roku tona miedzi zdrożeje prawdopodobnie o jakieś 10 proc. w stosunku do obecnej ceny. Cena złota przez najbliższe 6–8 tygodni niewiele się zmieni. Zacznie ona jednak szybko rosnąć od września lub października.[/ramka]

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?