Wszystkie z największych sprzedawanych przez giełdę spółek Skarbu Państwa pozwoliły zarobić w pierwszym dniu notowań. A potem? Różnie. Raz lepiej od WIG, raz gorzej.
[srodtytul]Na fali i pod wodą[/srodtytul]
17 proc. – tyle średnio inwestorzy zarobili w pierwszym dniu notowań 10 największych prywatyzowanych spółek. Rekord padł przy PGNiG, którego kurs poszybował ponad 34 proc. Sukces został jednak okupiony stratami tych, którzy nie rozstali się szybko z papierami. Choć WIG systematycznie zyskiwał, akcje PGNiG traciły. Przez kolejne długie miesiące dawały mniejsze zyski niż rynek. Jedynie w okolicach dna ostatniej bessy zachowywały się lepiej.
Przez co najmniej kilka miesięcy, a często przez lata, gorzej od WIG tuż po debiucie wypadały także PKN Orlen, PKO BP, KGHM, Bank Pekao. Potem często kursy wyprzedzały szeroki indeks. Jednak w ślady PGNiG, czyli raczej trwałego odstawania od rynku in minus, poszedł PKN Orlen. Na drugim biegunie, jeśli chodzi o wzrost kursu na debiucie, jest Enea, jedna z ostatnio sprzedawanych przez giełdę państwowych firm. Nieco ponad 1 proc. zyskali pierwszego dnia ci, którzy zapisali się na jej papiery. Zaraz potem przez krótki czas parkietowych zniżek tracili więcej niż przeciętnie inni, by po powrocie giełdowych wzrostów zarabiać lepiej.
Lepiej od rynku zaraz po debiucie zachowywały się TP i Handlowy, jedni z najstarszych debiutantów, Lotos oraz najświeższy debiutant – Bogdanka. Jednak prędzej czy później w prawie wszystkich przypadkach giełdowi gracze nie wyszli na tej inwestycji zbyt dobrze. Szczególnie kursy Lotosu i TP zachowywały się bardzo słabo. Te spółki spośród 10 największych prywatyzowanych pokazują najsłabsze wyniki, licząc od debiutu do dzisiaj. W przypadku TP to około 15-proc. zysk, a Lotosu 5-proc. strata. Relatywnie dużą siłę pokazała za to „młoda” Bogdanka.