Kluczowym bowiem w tym tygodniu jest dzisiejszy raport o stanie rynku pracy. To te dane ustawią nam końcówkę. Tu jeszcze wszystko jest możliwe.
Jeśli jesteśmy przy danych z rynku pracy, to chyba trzeba oczekiwać reakcji rynku w stylu tej, jaka miała miejsce po danych za listopad. Przypomnijmy, że zaskakująco dobre dane po chwilowym wzroście wywołały jednak spadek cen. Nastroje względem oceny sytuacji makroekonomicznej USA zdecydowanie się polepszyły, co szybko przełożyło się na zmianę nastawienia wobec oczekiwań możliwych zmian w polityce pieniężnej prowadzonej przez Fed. Lepsze dane to perspektywa szybszych decyzji dotyczących stóp procentowych.
Takie były komentarze i w ten sposób tłumaczono chwilową słabość rynków. Słusznie. Zatem teraz sytuacja może się powtórzyć. Ponownie na lepsze dane rynek może zareagować spadkiem cen. Obecnie oczekuje się, że liczba miejsc pracy w sektorze pozarolniczym się nie zmieniła lub zmieniła w niewielkim stopniu. Niektórzy zakładają, że pojawił się nawet niewielki wzrost. Niewątpliwie, wzrost liczby etatów byłby symbolicznym wydarzeniem, i to niezależnie, czy dotyczyłby danych za grudzień czy też możliwe pozytywnej rewizji danych na listopad.
Jak już wspominałem w jednej z ostatnich "Weekendowych", publikowanych na stronach internetowych "Parkietu", z danymi opisującymi stan rynku pracy jest pewien problem. Nie da się ukryć, że mamy do czynienia z tendencją pozytywną. Sytuacja powoli się poprawia, to znaczy dynamika kurczenia się liczby etatów spada. Wygląda na to, że wkrótce zwyżki liczby etatów będą normą. Znacznie wcześniej, niż tego oczekiwano jeszcze kilka miesięcy temu. Problem w tym, że ta pozytywna tendencja może mieć obniżony poziom startu.
W raporcie z rynku pracy, jaki pojawi się w przyszłym miesiącu, zawarta będzie wielkość związana z rewizją danych za cały 2009 rok. Mowa o rewizji negatywnej (tak przynajmniej wyglądało w raporcie opisującym stan rynku pracy w październiku), co może skorygować zbyt optymistyczne oczekiwania dotyczące amerykańskiej gospodarki, a w szczególności kondycji konsumpcji. Jak zatem pogodzić te dwa czynniki? Co jest ważniejsze: sam trend czy faktyczny poziom zatrudnienia?