Nie wszyscy je podzielają, ale uznawanie inaczej może się źle skończyć. Skoro więc mamy rekordy, to należy je uznać za przejaw przewagi popytu. Nie ma tu znaczenia, czy ta przewaga to wynik faktycznych poważnych zakupów czy też niewielkiej podaży. Tego typu nierównowaga prowadzi do wzrostu cen i to jest fakt niepodważalny.
Oczywiście można rozważać, jaki potencjał ma taki ruch, i tu wspomniane wyżej czynniki mogą odgrywać rolę. Faktycznie takich czynników może być znacznie więcej. Jednak do szacowania potencjału ruchu do składania zleceń droga jest daleka. Nawet jeśli założymy, że dziś wczorajsza zwyżka będzie wspomnieniem, a rekordowe zamknięcie ostatecznie okaże się szczytem wzrostu, to nic z tego nie wyniknie dla posiadanych pozycji czy w ogóle obecności na rynku. Z prostej przyczyny - możemy się mylić.
Jasne, że dla wielu graczy takie podejście może być trudne, bo pozycja w takiej sytuacji nie ma podstaw "fundamentalnych". Warto też pamiętać, że jeśli komuś trading sprawia przykrość, to przecież nie musi tego robić. Nikt nie powiedział, że jest to zajęcie łatwe i przyjemne.Jak często tu powtarzam, naszym zamiarem nie jest łapanie szczytu w trendzie wzrostowym czy dołka w spadkowym. Pokornie trzymamy się tego, co wskazuje nam sam rynek. Teraz wskazuje nam wzrost i trzeba to przyjąć.
Maksima sesji, a zarazem trendu to też jednocześnie wybicie z dwutygodniowej konsolidacji. Jej wysokość daje nam jakiś potencjał wzrostu. Tak się składa, że kończy się on w okolicy linii trendu, równoległej do wewnętrznej linii, którą dobrze widać na wykresie dziennym. Czy zostanie ona pokonana, a więc czy ceny wyjdą nad poziom 2600 pkt? Pewnie się wkrótce przekonamy.
Niewątpliwie byłoby to wydarzenie. Wybicie z konsolidacji nie przesądza jeszcze niczego, choć niewątpliwie dodaje kilka punktów bykom. Podaż, sądząc po LOP, nie odpuszcza. Jednak takie zagrania widzieliśmy już wcześniej. Teraz każda krótka pozycja przynosi straty. O spadkach w tej chwili będzie można myśleć dopiero wtedy, gdy ceny zejdą pod poziom konsolidacji, a więc pod 2445 pkt. Na razie piłka jest po stronie popytu i to on ją rozgrywa. Na razie sobie radzi.