Wczoraj mieliśmy okazję wykreślić formację podwójnego dna. Nie udało się. Dziś popyt ma dar drugiej szansy, choć wiąże się to z pokonaniem wczorajszego maksimum. Gdyby do tego doszło, ponownie można byłoby mówić o okazji dla popytu. Czy byłaby ona wykorzystana, to już zupełnie inna sprawa.

Wczoraj mieliśmy do czynienia z dwoma głośnymi, ale jednocześnie w sumie niewiele wnoszącymi wydarzeniami. FOMC zakończył posiedzenie, czego efektem była publikacja komunikatu, który tylko nieznacznie różni się od wersji opublikowanej poprzedniego razu. Wiemy już, że komitet jest przekonany, że wygaszenie planów skupu długu skarbowego i opartego na hipotekach nie załamie tych rynków. Co do stóp, to frazy pozostały takie same. Na razie podwyżka stóp nam nie grozi, choć jeden z gubernatorów Thomas Hoenig z Kansas City sugerował taką ewentualność, gdyż jego zdaniem poprawa sytuacji makro już jest wystarczająco widoczna.

Drugim wydarzeniem, które chronologicznie było pierwszym, była prezentacja nowego gadżetu Apple. Marketingowo rozegrane zostało to perfekcyjnie, a ochy i achy można znaleźć na każdym portalu, a na niektórych tej tematyce poświęcono nawet kilka tekstów. Jobs ponownie potwierdził, że jest świetnym showmanem. Sama spółka Apple zakończyła notowania na wzrostem o prawie 2 proc. Po sesji aktywnymi papierami były akcje Qualcomm, po tym jak spółka rozczarowała prognozami, które odbiegały od oczekiwań analityków. Spadek ceny o 10 proc. robi wrażenie, choć nie obciążył całego rynku.