Ostatnia sesja tygodnia udowodniła, że w dniu wygasania instrumentów pochodnych może dziać się wszystko. Ostatnia godzina takiej sesji to godzina cudów. Wczoraj taki cud miał miejsce. W sytuacji, gdy większość rynków akcji słabła, a wyraźnie zyskiwał dolar amerykański, ceny naszych akcji szły w górę. Związek z wygasaniem kontraktów jest oczywisty.Sesja zaczęła się spokojnie.
Taki spokój mógł teoretycznie trwać niemal całą sesję, by po rozpoczęciu ostatniej godziny notowań zamienić się w swingujący parkiet. Jednak już na początku dnia przeważyła podaż. Jej przewaga nie była szczególnie zaskakująca, biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie, ale nadal ta przewaga była zbyt mała, by zmienić ocenę rynku. Ta pozostawała pozytywna, bo poziom wsparcia znajdujący się obecnie w okolicy dołka na 2370 pkt nie został nawet naruszony.
Osłabienie miało miejsce przed południem, a później rynek przeszedł w fazę konsolidacji. Skala odbicia cen nie była zbyt imponująca, a więc można było oczekiwać, że spadek będzie kontynuowany. Przynajmniej do 15, bo później to już miała się zacząć karuzela. Za osłabieniem przemawiał także spadek cen, jaki pojawił się krótko po rozpoczęciu regularnej sesji w Stanach Zjednoczonych.
Nasz rynek jednak nie poszedł ścieżką nakreśloną przez Amerykanów, choć poszedł nią niemal cały świat. Nasze ceny najpierw nie spadały, a krótko przed 15 zaczęły rosnąć. Rzadko się zdarza taka sytuacja, by rynek zupełnie ignorował to, co dzieje się na świecie. Wytłumaczeń może być wiele. Wszystkie związane są z faktem wygasania kontraktów. Symptomatyczny jest szybki wzrost LOP na serii czerwcowej w trakcie ostatniej godziny. Dynamiczne rolowanie. Połączone z zamieszaniem na rynku akcji, gdzie obrót przekroczył 3 mld złotych. Do częściowej normalności powróciliśmy na ostatnim fixingu, gdy i ceny kontraktów, i wartość indeksu wyraźnie spadły.
Pod względem analizy technicznej sytuacja nie uległa większej zmianie. Wciąż ceny przebywają nad poziomem wsparcia, a rynek nie jest w stanie sobie poradzić z poziomem rekordu trendu, który jest w zasięgu ręki. Pozostaje więc spokojnie czekać, aż zapadnie decyzja. Przypomnę, że przełamanie poziomu 2370 pkt będzie można uznać za sygnał utraty przewagi przez popyt. Dalsza przecena będzie zaś sygnałem uzyskiwania takowej przez podaż.