Gdzie nas ten spadek zaprowadzi? Wydaje się, że efektem tej przeceny będzie przynajmniej test poziomu dołka z lutego 2010 roku.
Wraz z testem dołka, jeśli do niego dojdzie, będziemy jednocześnie testować linię wewnętrznego trendu, która pośrednio i bezpośrednio jest z nami już od około roku. Gdyby doszło do jej przełamania, byłoby to istotne wydarzenie, gdyż sygnalizowałoby zmianę charakteru rynku, a być może i kierunku w długim terminie. Czy linia padnie już teraz? Nie można tego wykluczyć. W końcu kiedyś każde narzędzie się wyczerpuje. Działa sama linia i działała linia do niej równoległa. Dopóki jednak ceny trzymają się nad tą linią, należy przypuszczać, że w długim terminie przewagę ma popyt.
Tym samym zakładać można, że ten popyt będzie przynajmniej próbował powalczyć z okolicy wsparć. W wypadku indeksu jest to przedział 2160–2200 pkt. W wypadku kontraktów to okolica 2150 pkt. Teoretycznie mogą być one testowane już na dzisiejszej sesji, choć po dwóch ostatnich silnych przecenach być może pojawi się jakieś odreagowanie. Mimo powagi poziomów wsparcia, o których dziś tu piszę, należy zadawać sobie sprawę, że to tylko potencjalne poziomy zatrzymania spadku czy nawet zwrotu rynku. Nie oznacza to w żadnym razie, że osiągnięcie wskazanych okolic automatycznie przyniesie zmiany w nastawieniu do rynku. Sprawa jest prosta. Obecnie obowiązuje nastawienie negatywne, gdyż to podaż pokazała, że ma przewagę.
Zmieni się ono na neutralne, a później na pozytywne tylko wtedy, gdy ceny wykonają wystarczający ruch, który będzie wskazywał na to, że przewaga podaży znika, a później, że pojawia się przewaga popytu. Samo zatrzymanie przeceny na wsparciu żadnej z tych sytuacji nie będzie sygnalizowało. W tej chwili do zmiany nastawienia na neutralne potrzebny jest wzrost przynajmniej wyciągający ceny nad poziom 2350 pkt. O rozważaniu gry na wzrost cen można będzie myśleć najwcześniej, jeśli znajdą się powyżej szczytu z wtorku (2423).
[ramka]