Tradycyjnie, chcemy, aby nasi Czytelnicy mogli tym wymaganiom sprostać. Dlatego publikujemy „Przewodnik Inwestora”. Choć nie daje prostej odpowiedzi na ulubione pytanie wielu giełdowych graczy – kupić czy sprzedać – wskazuje, jakie decyzje w odniesieniu do konkretnego rynku, czy tym bardziej konkretnej spółki – są bardziej rozsądne, a które mniej. Przy czym sam „Przewodnik” też stawia pewne wymagania: zakłada, że inwestowanie nie jest traktowane jak zakup kuponu totolotka. W takim bowiem przypadku żadne analizy, ani nawet namysł nie są potrzebne. O wszystkim zdecydować ma przecież ślepy los - szczęście lub jego brak.
Jestem jednak przekonany, że przykład rynkowych zawirowań z ostatnich kilku, a zwłaszcza dwóch – trzech, lat potwierdza, iż głębsze spojrzenie na wskaźniki wyceny i samą wycenę, wyniki finansowe (najbardziej aktualne i te z dalszej przeszłości), notowania akcji w dłuższym horyzoncie, itp., dawało zaskakująco dobre efekty i tym samym mogło być niezwykle pożyteczne (użyteczne) dla uczestników rynku. Tym samym bardzo użyteczny był dla nich – zgodnie zresztą z nazwą - „Przewodnik Inwestora”.
Rynek się rozrasta. Na głównym parkiecie pojawiają się tuzy takie, jak PGE, PZU czy Tauron.
Na NewConnect przybywa emitentów w zawrotnym tempie, a ich grono jest bardzo zróżnicowane. Catalyst z ofertą papierów dłużnych walczy o miejsce dla siebie w świadomości potencjalnych emitenów i innych uczestników rynku. Wybór jest coraz większy – znakomicie. W doborze jajek do inwestycyjnego koszyka kluczowa, bez względu na ich ilość, pozostaje zawsze jakość. W rosnącym gąszczu propozycji trzeba rozpoznać lepsze i gorsze, bardziej i mniej odpowiednie (także pod względem skali ryzyka i proporcji między ryzykiem a potencjalnym zyskiem). Chyba że jednak zdajemy się na ślepy traf, co chyba nie jest ani popularną, ani tym bardziej skuteczną strategią inwestycyjną.
[ramka]