Wczoraj pojawiły się dane o dynamice zamówień na dobra trwałego użytku w USA. Oczekiwano wzrostu o 1,0 proc., a bez środków transportu wzrostu o 0,6 proc. Tymczasem publikacja wskazuje na zmniejszenie się zamówień o 1?proc., a w wersji bez środków transportu o 0,6 proc.

W komentarzach pojawiło się przypuszczenie, że jednym z powodów słabszych danych było nieuwzględnienie zamówień na samoloty Boeing, które pojawiły się pod koniec miesiąca. W efekcie zamiast oczekiwanego wzrostu zamówień na samoloty cywilne o ok. 20 proc., zanotowano ich spadek o 15 proc. To sugerowałoby, że dane za lipiec z tego powodu będą wyraźnie lepsze. Nie był to jedyny powód gorszych danych. Nawet przecież bez uwzględnienia wspomnianego czynnika odczyt rozczarował.

Jeśli jednak dane oczyści się z czynników bardzo zmiennych i weźmie pod uwagę jedynie te, które mogą być pomocne w określeniu momentu cyklu, w jakim w danej chwili znajduje się gospodarka, to dane pozostają umiarkowanie pozytywne. Dynamika inwestycji przedsiębiorstw jest silniejsza od dynamiki odnotowywanej w trakcie poprzednich dwóch cykli pokryzysowych. Wzrost poziomu zapasów sugeruje, że przedsiębiorstwa przygotowują się na poprawę popytu finalnego.

To pocieszające, ale kij ma dwa końce. Gdyby popyt nie sprostał oczekiwaniom, ponownie wysoki poziom zapasów będzie ciążył gospodarce. To pociągnęłoby za sobą zmniejszenie skali zamówień i obniżenie produkcji z wszelkimi tego konsekwencjami, czyli miałby miejsce proces odwrotny do obserwowanego przez ostatni rok.

Czy to mało prawdopodobne? Niekoniecznie, jeśli na poważnie przyjrzymy się kondycji popytu w USA. Założenie, że będzie on wyraźnie wzrastał, jest optymistyczne, ale nie tylko takie scenariusze znajdują się wśród tych realnych. Trwający proces delewarowania wydaje się tu pomijany, a oczekiwania budowane są na bazie poprzednich ścieżek wychodzenia z kryzysu. Tylko że ten kryzys był (jest?) inny. Utrudniony jest dostęp do kredytu, a i chęć do jego zaciągnięcia jest obecnie niższa i nie wynika to tylko z faktu, że teraz mniejsza liczba firm myśli o ekspansji. Trwa spłacanie starych długów. Nowe będą więc rosły powoli. Popyt prawdopodobnie także, a więc wygórowane oczekiwania mogą się zemścić przeinwestowaniem.