Kursy w USA wprawdzie wzrosły, ale skala tej zwyżki nie była już wyraźnie większa od tej, którą obserwowaliśmy w chwili zamykania wczorajszych notowań. Tym samym rynek amerykański nie będzie dla nas wsparciem. Podobnie rynki azjatyckie. Wprawdzie zareagowały na lepsze nastroje, ale skala tej reakcji była umiarkowana i raczej nie będzie czynnikiem, który wyraźnie zwiększy poziom optymizmu w Warszawie.
Dla nas liczy się to, że doszło do pokonania poziomu 2450 pkt. Czy to pokonanie okaże się skuteczne, w tej chwili nie wiadomo. Wsparciem jest ostatni lokalny dołek. Raczej nie ma co oczekiwać, że ceny będą teraz nieustannie pięły się w górę. Po dwóch dniach zwyżki może nas nawiedzić chwila odpoczynku. Tym bardziej, że świat zapewne się cieszy z wczorajszej publikacji, ale także czeka na to, co przyniesie jutrzejsza.
Czekamy w końcu na raport o stanie rynku pracy. Na razie wskazania wstępne są mieszane. Z jednej strony obserwowany w poprzednich tygodniach wzrost liczby wniosków o zasiłek jest czynnikiem negatywnym, choć z drugiej można to wiązać z końcem spisu powszechnego, czyli czymś, co już jest wkalkulowane. Z jednej strony mamy słaby raport ADP, który wskazuje na spadek liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym i w przemyśle w szczególności, a z drugiej mamy wzrost przemysłowego wskaźnika ISM oraz jego subindeksu zatrudnienia. Oczekiwania co do jutrzejszego raportu pozostają ostrożne. Trzeba także pamiętać, że co innego, to sama publikacja, a co innego faktyczna zmiana, którą poznamy ostatecznie dopiero w przyszłym roku, gdy przemielone zostaną wszelkie dane. Ostateczna wartość jest ważna, ale dla rynku liczy się najbardziej pierwsze wrażenie i to one będzie wyznacznikiem reakcji cen.
Stąd skupienie w trakcie dzisiejszych notowań. Nie zmienią tego zaplanowane na dziś publikacje. No, może poza jedną. Gdyby doszło do wyraźnego spadku liczby wniosków o zasiłek, to nawet mało przyjemny raport jutrzejszy, może zostać przyjęty z większym spokojem. Na wyraźnie mniejszą liczbę wniosków jednak trudno liczyć. Nie można bowiem już teraz oczekiwać, że ubiegłotygodniowy spadek to początek nowe tendencji. Ta przez wiele tygodni była wzrostowa, a więc miała wymowę negatywną. Poznamy jeszcze dane o zmianie wydajności pracy, ale dotyczą one II kw. i raczej nie będą miały wielkiego przełożenia na poziom cen. Zresztą tu zależność nie jest taka oczywista, gdyż spadek wydajności, który ogólnie należałoby odbierać negatywnie, to czynnik wspierający popyt na pracę, co znowu należałoby odbierać pozytywnie. Oprócz tego pojawią się jeszcze dane o zamówieniach w przemyśle oraz zmianie liczby podpisanych umów kupna-sprzedaży domów w USA. Po ostatnich danych o obrotach nowymi i używanymi domami o wiele gorzej być już nie może.
[ramka]