Wskaźnik marcowy opiewał na 106,7 pkt. Później, o 14.30, pojawił się raport o zmianie wielkości zamówień na dobra trwałego użytku w USA. Także i ta zmienna okazała się słabsza od oczekiwań (większy od przewidywanego spadek zamówień), a dodatkowo zrewidowano negatywnie dane za poprzedni miesiąc.
Z tej pary z punktu widzenia polskiego spekulanta ważniejszy jest fakt spadku wskaźnika Ifo w Niemczech. Wprawdzie jest to tylko wskaźnik ankietowy, a nie publikacja obrazująca faktyczną tendencję w gospodarce, ale ten spadek wpisuje się w pogarszający się obraz perspektyw niemieckiej gospodarki. Gospodarki, która miała w założeniu się poprawiać, a tym samym generować popyt na polski eksport. Tymczasem mamy perspektywę osłabienia europejskiej lokomotywy, a to może się negatywne odbić na tempie wzrostu gospodarczego w Polsce. Pytaniem otwartym jest to, na ile rynek akcji już zdążył zdyskontować fakt przesunięcia w czasie oczekiwanej fazy poprawy koniunktury. Obawiam się, że dyskonto nie jest pełne. Potwierdzeniem byłoby fiasko wzrostu cen w ramach odreagowania ostatnich miesięcy spadku. Tym fiaskiem było zatrzymanie zwyżki w okolicy 2500 pkt. Zanim jednak dojdzie do takiego testu, rynek musi zatrzymać aktualny spadek.