Słabość niemieckiej gospodarki, która powoli wyłaniała się z dotychczasowych publikacji, jeszcze nie była znacząca, ale już to wystarczyło, by podkopać zaufanie do europejskiej lokomotywy. Już sam fakt, że wtorkowe dane przyjęto z rezerwą, o czymś świadczy. Pewnym wytłumaczeniem jest fakt, że zmiana zamówień w przemyśle jest wielkością podlegającą znacznym wahaniom, a więc pojedynczy odczyt jeszcze nie był w stanie zmienić wymowy ostatnio publikowanych danych. Teoretycznie dynamika zamówień ma być przesłanką do oceny przyszłych zmian w samej produkcji przemysłowej. Wczoraj pojawiła się informacja dużo ważniejsza – dynamika produkcji przemysłowej. Także i w tym wypadku doszło do pozytywnego zaskoczenia. Produkcja względem poprzedniego miesiąca wzrosła o ponad 1 proc., choć oczekiwano minimalnego spadku.

Dane z Niemiec nie przełożyły się na wyceny kontraktów na WIG20, ale ogólnie mogą być odebrane jako argument za tym, by przekreślanie niemieckiej gospodarki uznać za przedwczesne. Po serii słabych wieści w końcu pojawiła się lepsza wiadomość. Ma to duże znaczenie także dla polskiej gospodarki, gdyż w dużej mierze od Niemiec zależy, jak będzie się kształtował polski eksport.