Ostatnio magicznym słowem pojawiającym się w komentarzach jest "deficyt". Prognozy dotyczące zachowań rynku w dużej mierze uzależniają kierunek zmian notowań od poziomu różnych deficytów ? obrotów bieżących bilansu płatniczego i budżetowego. Poniedziałkowa publikacja zaskakująco dobrych wyników pierwszego z nich, mimo oczekiwań, nie spowodowała zbytniej euforii na rynku. Podobnie środowy (fałszywy, jak się później okazało) przeciek z "Gazety Wyborczej" o deficycie budżetowym rzędu 2,2% PKB nie spowodował ucieczki od akcji. Rynek najwyraźniej upodobał sobie trend horyzontalny i pozostaje niewrażliwy na tego rodzaju informacje. Na co zatem czeka? Nie jest wykluczone, że duże pieniądze w zleceniach kupna pojawią się dopiero po ostatecznym rozstrzygnięciu sprawy deficytu budżetowego, które jest zapowiadane na sobotę lub wtorek. Zgodnie z zasadą, która mówi, że rynek dyskontuje przyszłość, w Warszawie stopniowo powinny pojawiać się wzrosty będące zapowiedzią pozytywnych tendencji gospodarczych. Poziom wzrostu gospodarczego w Unii Europejskiej w drugiej połowie roku szacowany jest na 4%. Ponadto wysokie ceny ropy naftowej stwarzają szansę na ożywienie polskiego eksportu do Rosji, dla której cena tego surowca wyższa o 1 dolara oznacza dodatkowy miliard dolarów dla gospodarki. Zatem w najbliższych miesiącach możemy się spodziewać kolejnych dobrych wyników bilansu płatniczego (pomijając czerwcowe płatności odsetek od zadłużenia zagranicznego). Wśród zagrożeń dla gospodarki cały czas występuje dwucyfrowa inflacja, jednak to rynek już prawdopodobnie zdyskontował.

MACIEJ CZAJKOWSKI

DM BOŚ