Środowa sesja na pierwszy rzut oka miała bardzo optymistyczny charakter. Przewaga wzrostów połączona z prawie 50-proc. wzrostem obrotów, popyt na dogrywce oraz wzrosty w notowaniach ciągłych, mogłyby robić wrażenie. Jednak nie zrobiły. Inwestorzy operujący na GPW zdają sobie doskonale sprawę, że sesja ta wniosła niewiele do obrazu jaki kształtuje się od kilku tygodni. Rynek porusza się w męczącym trendzie horyzontalnym, który potrwa najprawdopodobniej do końca sezonu wakacyjnego. Obroty, po zupełnie niemiarodajnej poniedziałkowej sesji wróciły do normy, o ile normą może być poziom poniżej 100 mln. zł. W dalszym ciągu nie widać oznak wchodzenia na nasz rynek kapitału zagranicznego, który na razie woli inwestować w bony skarbowe, a bez którego trudno wyobrazić sobie większe wzrosty. Rodzimi inwestorzy są natomiast w stanie wynieść WIG co najwyżej w okolice 19 500 punktów. Pomimo wszystko, przebieg środowej sesji może skłaniać do niewielkiego optymizmu. Istnieje szansa na korektę wzrostową, szczególnie że WIG znalazł się blisko wsparcia i chociaż teoretycznie mógłby spaść poniżej linii 18 tys. punktów, w obecnej sytuacji wydaje się to mniej prawdopodobne. W tym tygodniu inwestorzy mają jeszcze kilka powodów, by wstrzymać się z decyzjami inwestycyjnymi. Opublikowane w środę dane o inflacji wydają się być zdyskontowane, ale wraz z informacją o wykonaniu budżetu po siedmiu miesiącach tego roku oraz publikowanymi jutro przez GUS danymi o produkcji przemysłowej dadzą aktualny obraz polskiej gospodarki i być może wtedy pojawi się jakaś trwała tendencja na rynku.
RAFAŁ MYŚLIŃSKI
DM Penetrator SA