Wraz z pogorszeniem się nastrojów na rynkach w Paryżu i Frankfurcie nasz parkiet wszedł w fazę spadków. Na razie nie przybrała ona gwałtownego charakteru, bo WIG20 traci 0,2% od wczorajszego zamknięcia. Ale spadek od maksymalnego poziomu z dnia dzisiejszego przekracza już ponad 1,3%. Po skali obrotów widać, iż inwestorzy nieco mniej nerwowo reagują na zagrożenie spadkami na Nasdaq, choć do zakończenia sesji pozostała jeszcze godzina. Zatem, czym bliżej otwarcia giełd amerykańskich, tym może u nas być niżej.
Złym sygnałem jest również to, że początkowy animusz kupujących szybko został zastąpiony dużo chłodniejszą oceną sytuacji, co w rezultacie daje kolejne spadki. Jeśli bykom starcza sił tylko na 2-3 godziny notowań, to trudno mieć nadzieje na gwałtowną zmianę koniunktury. Co więcej widać, że nawet wzrostowy przebieg sesji w USA nie jest w stanie przerwać na dłużej tendencji spadkowej. Wzorowanie się na przebiegu notowań w USA i próba prognozowania tego, co stanie się u nas jest od dłuższego czasu nieskuteczna. Dlatego też nie ma pewności, iż w przypadku gdyby nawet sesje w USA zakończyły się wzrostami, to będzie to miało przełożenie na poziomy osiągane przez nasze indeksy. Przy tej skali wyprzedania rynku zwrot nadejdzie niespodziewanie i wydaje się, że nie ma co podejmować prób przewidzenia tego momentu, a tym bardziej podejmowania decyzji inwestycyjnych, licząc na to, że to właśnie my trafimy w dołek.
Krzysztof Stępień
Analityk Parkietu