Komentarz poranny

Aktualizacja: 22.02.2017 12:14 Publikacja: 17.04.2007 08:46

Sesja w Stanach zakończyła się w najlepszy możliwy sposób - po całym dniu

zwyżki kursy zamknięcia były bliskie maksom sesji. Indeksy zyskały na

wartości i zbliżyły się do swoich rekordów hossy. Co ważne, zadanie byków

na ten dzień zostało wykonane z nawiązką. Popyt miał za zadanie utrzymać

poziom notowań z otwarcia. Naszym kupującym się to wczoraj nie udało.

Udało się za to Amerykanom. Wzrost cen w Stanach jest z pewnością ważnym

czynnikiem, jaki bierze się pod uwagę przed rozpoczęciem notowań w

Warszawie.

Czy skala zwyżki jest zaskoczeniem? Być może dla części inwestorów jest.

Głównie dla tych, którzy starają się złapać szczyt i szukają najmniejszych

oznak słabości. Wczoraj nie było ich zbyt wiele, a rynek jako całość jest

już bliski odrobienia całości strat z wcześniejszej przeceny dj.gif

Nasdaq.gif Zauważmy, że SP500.gif jest już na nowych lokalnych szczytach.

Co sprzyja zakupom? Nie ma tego wiele. Wczorajsze dane o sprzedaży

detalicznej to najjaśniejszy punkt tego dnia. Jak pamiętamy, to właśnie

konsumpcja trzyma teraz amerykańskie PKB na powierzchni. Jej osłabienie

szybko mogłoby sprowadzić poważne problemy. Na razie jednak popyt ze

strony konsumentów sobie radzi, co sprawia, że nie należy się obawiać

spadku dynamiki PKB poniżej 2%. Reszta danych nie było już tak

optymistyczna. Wskaźnik aktywności gospodarczej w rejonie Nowego Jorku

tylko nieznacznie zyskał na wartości (czego nie omieszkano odnotować), ale

przecież okazał się on niższy od prognoz (o czym się już zbyt dużo nie

mówi). Ważne jest także to, że wzrost wartości wskaźnika to z dużej mierze

wynik wzrostu subindeksu zapasów, co samo w sobie nie jest dobrym

sygnałem. Trudno tu więc mówić o poprawie.

Dane o przepływach kapitałowych także nie były rewelacyjne. Wprawdzie

deficyt w bilansie handlowym jest finansowany, ale tylko dzięki pomocy

kapitału skierowanego na lokaty krótkoterminowe. Przepływy kapitałów

długoterminowych nie są już tak rewelacyjne. Tylko kogo to teraz obchodzi?

Inna sprawa, że o tych danych szybko będzie można zapomnieć za sprawą

dzisiejszej publikacji. Każdy zapewne już wie, że dziś poznamy wskaźnik

cen towarów konsumpcyjnych. To jedne z kluczowych danych w miesiącu. Tym

bardziej, że ostatnie wypowiedzi członków FOMC sygnalizują, że stopy wcale

nie będą spadać zbyt szybko, a nie można wykluczyć nawet podwyżki jeśli

ponownie ujawnią się napięcia inflacyjne.

Wróćmy jeszcze do wczorajszej sesji za oceanem. Co sprawiło, że tamtejsze

indeksy tak dobrze sobie radziły mimo mało pocieszających danych? Jednym z

takich czynników był spadający kurs jena, co odbierano jako przyzwolenie

na bardziej ryzykowne inwestycje. Drugim czynnikiem pomagającym bykom były

publikacji lepszych od wcześniejszych prognoz wyników spółek. Zarówno

Citi, jak i Wachovia miały się czym pochwalić. Citigroup zyskał wczoraj

2,6%. Spółka pociągnęła także inne z branży finansowej. Na rynku spółek

technologicznych i internetowych nieźle radził sobie Amazon po

podniesieniu rekomendacji dla tej spółki przez analityków Deutsche Bank.

Oczywiście najważniejszym czynnikiem pozostają emocje. Patrząc na wykresy

niektórych indeksów zauważa się rosnący wpływ emocji na podejmowane

decyzje inwestycyjne. Niezłym przykładem jest SP500.gif ale lepszym wydaje

się układ wykresu niemieckiej giełdy Dax.gif Przyspieszenie zwyżki w

ostatnich dniach to jeden z objawów. Mamy tu mały wyścig do zakupów. Jakie

przesłanki stoją za takim optymizmem?

Na rynkach surowcowych jest na razie spokojnie. Miedz po wcześniejszym

wzroście teraz zatrzymała się w okolicy szczytów z lata poprzedniego roońskiej walucie odczytywany jest

jako przyzwolenie, bądź nie na angażowanie się na rynku akcji. Tymczasem

złoty bije kolejne rekordy swej mocy, co zapewne będzie dla nas czynnikiem

pomocnym.

Nasz rynek nie może na razie wejść w tą fazę, którą widać na indeksie

niemieckim. Tu mamy cały czas wątpliwości inwestorów. Niewielu wierzy w

mocny wzrost. Nowe rekordy nie skłaniają do zamknięcia krótkich pozycji w

obawie, że dokona się to niemal dokładnie na szczycie. Problem w tym, że

to przekonanie o spadkach przeszkadza w tym, by one faktycznie się

pojawiły. Mawia się, że rynek rośnie po ścianie strachu. Wątpliwości w

trend są dla tego trendu pożywką. Ma on szansę się zakończyć jeśli

większość przestanie się bać. U nas jeszcze tego nie zaobserwowano. Zatem

wydaje się, że wsparcia nadal pozostaną bezpieczne. Dzisiejszej notowania

zaczniemy prawdopodobnie ponad poziomem wczorajszego zamknięcia. Równie

prawdopodobne jest to, że ponownie będziemy obserwować wątpliwości graczy.

Żebym nie został źle zrozumiany - one mają swoje podstawy, ale też trzeba

pozwolić rynkowi się wyhasać. Ja wiem, że wraz ze spadkiem cen wzrasta

aktywność i to zarówno u nas, jak i w USA. Nie zmienia to jednak tego, że

rynek zanim zacznie spadać musi przejść fazę zwiększonego optymizmu. Ktoś

później tej papiery musi sprzedawać.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów