1987 roku. Biorąc pod uwagę statystykę, takie zjazdy mają prawo pojawić
się raz na 10 lat. Zatem i tak mamy spóźniony spadek względem średniej
statystycznej. Jak już łapiemy Hulberta za słowo, to warto także sprawdzić
nastroje autorów newsletterów. Okazuje się, że wczorajsza przecena nie
zmusiła ich do kapitulacji. Wskaźnik obrazujący średnie rekomendowane
zaangażowanie na rynku wyniósł wczoraj -36,1 proc. Po piątkowej sesji było
to -35,2 proc. Widać więc, że zmiana jest kosmetyczna, a więc trudno tu
mówić o znaczącym pogorszeniu nastrojów, którego to pogorszenie mogłoby
wskazywać na wykreślenie dołka. Wygląda więc na to, że indeksy spadną
jeszcze niżej.
Po tych wydarzeniach za oceanem nie będzie dziwnym niskie otwarcie. Skala
spadku nie będzie aż tak ogromna jak w przypadku indeksów amerykańskich.
Przemawiają za tym plusy na tamtejszych indeksowych kontraktach oraz skala
spadku indeksu Nikkei, która ledwie przekroczyła 3 proc. Przeceny w takiej
wielkości należy się spodziewać. Zaczniemy więc spadkiem o 2-3 proc. czyli
nadal będziemy się znajdować nad dołkiem bessy. Rozpoczęcie luką bessy
sprawi, że popyt, by ponownie przekonać do siebie graczy, musi tą lukę
zamknąć. W innym wypadku będziemy się zbliżać do dołka bessy. Im bliżej
minimum z 17 września, tym popyt powinien być większy, mimo że w tych
okolicznościach