Osłabienie trwało dobre dwie godziny. Było powolne i relatywnie płytkie. Spadek zatrzymał się w okolicy połowy poniedziałkowego popołudniowego zrywu. W południe nastała konsolidacja.

Konsolidacja była płytka i teoretycznie wskazywałaby na możliwość dalszego spadku cen, ale tym razem pojawił się czynnik, który podważał możliwość spadku. W początkowej części konsolidacji pojawił się mały ruch wzrostowy, któremu towarzyszył obrót równy temu, jaki miał miejsce podczas całej fali porannego osłabienia. To już samo w sobie było ciekawe. Innym ciekawym wydarzeniem był fakt rosnącej LOP. Także, a właściwie szczególnie wtedy, gdy kreślona była konsolidacja. Zatem ta konsolidacja nie wyglądała na korektę spadków, ale dopóki nie doszło do wybicia, nic nie było pewne. Po południu kursy powoli zaczęły rosnąć, co tylko potwierdzało, że jednak spadku cen może już tego dnia nie być. Tym bardziej że pozytywne zmiany pojawiły się równocześnie na rynkach europejskich akcji oraz na rynkach walutowych. W końcu pojawiła się fala akceptacji ryzyka, która w końcówce sesji spowodowała, że ceny nie tylko pokonały poranne szczyty dnia, ale także wyszły (chwilowo) nad szczyty z poniedziałku.

O ile wczorajsze zachowanie rynku należy odbierać pozytywnie, to nie ma powodu, by wywołało ono jakiekolwiek zmiany w nastawieniu. Wystarczy spojrzeć na wykres, by zauważyć, że nawet po wczorajszym wzroście cen pozostało sporo miejsca do poziomu oporu

na 2812 pkt. W tej chwili nie ma podstaw, by wyznaczać inny poziom sygnału do zmiany nastawienia negatywnego. W związku z tym nadal zakładamy, że większe prawdopodobieństwo ma scenariusz spadkowy niż wzrostowy. Wczorajszy wzrost jest odbierany jako część rozpoczętej w poniedziałek korekty. Nic poza tym. Być może później wczorajsze notowania okażą się częścią formacji dołkowej, ale w tej chwili takiej nie widać, a zatem optymizm powinien być hamowany. Rynek nie dał nam podstaw do zmiany opinii. Zauważmy, że nawet mimo wczorajszej zwyżki ciągle nie udało się osiągnąć choćby poziomu minimum z 23 maja.