Notowania w USA zakończyły się wzrostem tamtejszych indeksów o więcej niż 1 proc. To drugi dzień takiej zmiany. Wzrostem zakończyły się notowania w Japonii. To będzie pozytywnie oddziaływało na notowania w Warszawie. Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z korektą, a nie zmianą tendencji. Ta pozostaje negatywna. Niemniej jest możliwe, ze dzień rozpocznie się od wzrostu cen, ale podobnie jak wczoraj, nie należy z tym wiązać zbyt wielkich nadziei. Emocje powinny być tłumione. Przynajmniej w kontekście rynki i potencjalnego poziomu wzrostu. Poziomem oporu pozostaje lokalny szczyt na 2812 pkt. Do tego poziomu pozostało sporo miejsca, a zatem nie będzie popytowi łatwo zaprowadzić tam rynku.

Świat z nadzieją skierował swoją uwagę w stronę Grecji. To właśnie problem greckiego zadłużenia ma być w najbliższym czasie bliżej rozwiązania. Przynajmniej na jakiś czas. Jest niewielka szansa na to, że Grecja w ogóle uniknie restrukturyzacji długu. Przyjdzie czas, że część będzie musiała być zredukowana. Wydaje się, że ostatnie działania podejmowane są tylko po to, by oddalić ten moment w czasie. Gra na czas jest o tyle zasadna, że będzie możliwość, by banki, które są obecnie znacząco zaangażowane w greckie papiery miały możliwość nabrania kapitałowej siły, by udźwignąć ciężar ewentualnych strat. Niewykluczone, że w trakcie tego przeciągania nieuchronnego dojdzie do pewnego rozmycia koncentracji posiadanych papierów, co także wpłynie na to, że bankructwo Grecji będzie mniej bolesne.

Jak zachowają się ceny, gdy już Grecy uchwalą swoje nowe prawo i program oszczędności stanie się faktem? Skoro już teraz mamy do czynienia ze zwyżką (a tak twierdzą analitycy) generowaną właśnie tym czynnikiem, to co miałoby wspierać dalszy wzrost cen? Istnieje obawa, że sukces w głosowaniu w greckim parlamencie zostanie przyjęty spadkiem cen, co nie będzie przejawem negatywnej reakcji, ale znanej zasady o sprzedaży faktów.