Wczorajsza publikacja protokołu z ostatniego posiedzenia FOMC wskazuje, że nie było zgody co do tego, jakich narządzi można użyć w celu przesłania uspokajającego impulsu na rynki. Ba, nie było zgody co do tego, czy w ogóle dalsze stymulowanie gospodarki ma jeszcze sens. Byli bowiem tacy, którzy podnosili, że działania stymulujące nie przynoszą efektu w realnej gospodarce, a jednocześnie podnoszą ryzyko pojawienie się inflacji. Z różnych opcji, jakie brano pod uwagę uzgodniono ostatecznie zapewnienie o niskich stopach procentowych do połowy 2013 roku. Tymi innymi opcjami były zarówno pomysły skupu obligacji, jak też oparcie zapewnienia o utrzymaniu niskich stóp procentowych o warunek inflacyjny („będą niskie dopóki inflacja nie wzrośnie do..."), lub o wysokość stopy bezrobocia („stopy będą niskie dopóki bezrobocie nie spadnie do..."). Nie udało się jednak osiągnąć porozumienia jakich poziomów użyć. Z tego względu posłużono się marą czasową, która zyskała poparcie większości.
My zaczniemy sesję nieco poniżej wczorajszego zamknięcia, ale to nie musi definitywnie redukować szans na pojawienie się wzrostu, a tym bardziej na próbę pokonania szczytu sprzed dwóch tygodni. Wczorajsze podejście umożliwia dziś przeprowadzenie akcji przez popyt. Co ciekawe, jak donosi Mark Hulbert indeksy amerykańskie mają szansę na wzrost wartości w najbliższym czasie, gdyż nastroje analityków nie poprawiły się mimo ostatnich zwyżek. Rynek zyskał kilka procent, a tymczasem zmiana nastrojów była symboliczna. Z tego względu Hulbert odczytuje aktualną sytuacją jako wspinaczkę po ścianie strachu, co pozwala mu założyć, że szczyt tej fazy zwyżki jeszcze nie został zakończony. Na naszym podwórku może się to przerodzić z próbę podejścia do okolic 2500 pkt.