11 stycznia bieżącego roku indeks WIG20 notował minimum na poziomie 2120 pkt. W ostatni piątek, po 17 sesjach, a więc po nieco ponad trzech tygodniach, ten sam indeks puka w poziom 2400 pkt. (Wykres_1). W trakcie tej zwyżki nastawienie zmieniło się na pozytywne. Przez większość czasu wraz z cenami rosło zaangażowanie graczy na rynku, co przejawiało się wzrostem liczby otwartych pozycji. Zmiany LOP potwierdzały ruch cen, a więc na bazie teorii sytuacja przypominała klasyczną przewagę popytu i klasyczne wątpliwości w zwyżkę, co tej zwyżce pomagało. Zmiany tego stanu rzeczy pojawiły się już na początku tygodnia. Jeszcze w poniedziałek LOP była wyższa od piątkowej, ale później było już gorzej. Mimo to, ceny rosły. Wiele zastrzeżeń można było mieć także do wielkości obrotu na rynku akcji. Mimo to, ceny rosły. W piątek zwyżka indeksu zatrzymała się w okolicy 2400 pkt., a więc rzut beretem od poziomu oporu na 2450 pkt., który obowiązuje od ostatniego dnia sierpnia ubiegłego roku. By było ciekawiej, wzrost zatrzymał się na poziomie linii opartej o wspominany szczyt z końca sierpnia oraz o szczyt z 27 października. Właściwie rynek mógłby teraz zawrócić.
Czy to dobry moment na wykonanie zwrotu? Moim zdaniem potencjał wzrostu jeszcze się nie wyczerpał i nadal oczekuję kontynuacji. Zwyżka nie zakończyła się, ale być może zostanie przyhamowana na jakiś czas. W trakcie wspomnianych 17 sesji przeważał popyt i nie było okazji do wykonania głębszej korekty. Gdy taka możliwość się pojawiała, kończyło się to tylko płytką korektą i kontynuacją ruchu. Tym razem może być inaczej. Tu nie chodzi tylko o zachowanie naszych uczestników rynku, ale w końcu pojawiły się także sygnały, że łamie się wiara w spadek wartości euro do dolara. CFTC podało informację, że wg stanu z wtorku liczba krótkich pozycji na wspólnej walucie względem dolara spadła o 8 proc. Co ciekawe, o jedną trzecią zmniejszyła się długa pozycja na dolarze. Oczywiście mowa tu o zaangażowaniu grupy graczy zwanych potocznie „dużymi spekulantami". Rekordowe wielkości pozycji przeciw euro i za dolarem były w poprzednich tygodniach czynnikami przemawiającymi za poprawą nastrojów na rynkach finansowych.
Jak pisałem, zachowanie cen i innych czynników rynkowych nie było już w tym tygodniu tak jednoznaczne. Z tego powodu, gdyby przyszło do pojawienia się korekty, to właśnie przestrzeń notowań z tego tygodnia spokojnie mogłaby być zniwelowana. Takie oczekiwanie nasuwa więc założenie, że zmiana cen w ramach ewentualnej korekty miałaby znaczenie dopiero wtedy, gdyby doszło do spadku pod poziom poniedziałkowego minimum. W przypadku kontraktów jest to okolica 2300 pkt. (Wykres_2).
Na pojawienie się korekty może mieć także wpływ piątkowa publikacja danych makro w USA. Dane z rynku pracy okazały się znacząco lepsze od prognoz, a do tego zrewidowano ubiegłoroczne wskazania pozytywnie o ponad 160 tys. etatów. Pewne zamieszanie wywołał spadek liczby osób aktywnych zawodowo (pracujących, bądź poszukujących pracy), ale szybko to wyjaśniono faktem rewizji tej liczby na bazie najnowszych danych pochodzących z przeprowadzonego w roku 2010 spisu powszechnego.
Dane z rynku pracy okazały się znacznie lepsze od prognoz, a więc stają się argumentem dla tych, którzy będą nawoływali, by Fed zrewidował swoją prognozę dotyczącą długości okresu utrzymywania stóp procentowych na dotychczasowym poziomie. Niektórzy już zakładają, że najbliższe posiedzenie FOMC zaowocuje zmianą w tym względzie. Przypomnę, że obecnie Fed zakłada utrzymanie niskich stóp procentowych do końca 2014 roku. Jednak już teraz pojawiają się głosy, że ostatecznie pierwsze podwyżki mogą pojawić się jeszcze w roku 2013. Oczywiście nie ma szans, by taki termin padł na najbliższym posiedzeniu. Moim zdaniem, teraz może w ogólnie nie dojść do takiej zmiany w prognozie Fed. Przypomnijmy, że mowa jest tu o jednej publikacji. Wprawdzie rynek pracy jest oczkiem w głowie członków FOMC, to mimo wszystko nie sądzę, by pojedyncze dane miały aż taki wpływ na decyzje władz monetarnych. Zresztą, właśnie dlatego, że rynek pracy jest tak szczególnym w odbiorze Fed, można przypuszczać, że gołębi skład komitetu będzie chciał możliwe długo stymulować gospodarkę. Powiedzmy sobie szczerze, piątkowe dane okazały się lepsze od prognoz, ale przecież nie oznaczają one nagłego przyspieszenia wzrostu zatrudnienia. Tempo tego wzrostu zdaje się w ostatnim roku przyspieszać, ale jest nadal zbyt małe, by szybko miało dojść do poprawy sytuacji amerykańskich pracowników.