Tę niepewność, komu i na co powierzamy nasze pieniądze, mają z założenia rozwiewać prospekty emisyjne, a następnie kolejne raporty bieżące i okresowe. To z nich powinniśmy dowiadywać się „całej prawdy i tylko prawdy" o spółkach. Jednakże te dokumenty to tylko bezduszny papier, do którego ciężko czasami mieć zaufanie. Jest jednak metoda, aby choć trochę przybliżyć się do spółki i móc nabrać tego bezcennego zaufania. Tą metodą jest wzięcie udziału w walnym zgromadzeniu (WZ).
Inwestorzy indywidualni co do zasady nie biorą udziału w walnych zgromadzeniach. Według Ogólnopolskiego Badania Inwestorów 2011 uczestniczy w nich zaledwie 3,8 proc. inwestorów. Przyczyna jest prosta – względy ekonomiczne. Racjonalnie postępujący inwestor nie pojedzie na drugi koniec Polski, nie zmarnuje dnia pracy, nie wyda na podróż 500 zł, gdy cała wartość jego inwestycji nie przekracza np. 5000 zł. Taką jedną podróżą pogorszyłby opłacalność swojej inwestycji o około 10 proc. Nikt zatem tego nie zrobi, zwłaszcza że siła głosu pojedynczego inwestora jest bardzo często niezauważalna.
Jest jednak argument przemawiający za tym, abyśmy brali udział w walnych zgromadzeniach, szczególnie w przypadkach, gdy chcemy związać się z daną spółką giełdową na lata lub też zainwestować bardzo duże pieniądze.
WZ jest często jedyną szansą na to, abyśmy mogli osobiście poznać prezesa zarządu spółki (choć jak pokazuje przykład walnego Biotonu, które odbyło się 29 czerwca 2011 r., są wyjątki od tej reguły). Bardzo często osobista rozmowa z zarządem rozwiewa wiele wątpliwości dotyczących zasadności inwestycji w akcje firmy.