Jak rozumieć tą wczorajszą zmianę? Do wczoraj przeważał popyt, a w związku z tym uznać należało, że większą szansę na realizację miał scenariusz wzrostu cen. W średnim terminie panował trend wzrostowy. Teraz jest inaczej. Korekta osiągnęła takie rozmiary, że już nie można stwierdzić, że ten trend nadal obowiązuje. W związku z tym stwierdzamy, że obecnie szanse na spadek lub wzrost cen są podobne. Powrót do trendu wzrostowego będzie sygnalizowany przez pokonanie jakiegoś kluczowego poziomu oporu. W tej chwili takim oporem jawi się szczyt ze środy sprzed tygodnia na poziomie 2353 pkt. To także okolica, gdzie wkrótce będzie biegła górna granica kanału spadkowego. Zatem ewentualny wzrost nie tylko doprowadziłby do pokonania tego lokalnego szczytu, ale także byłby wybiciem z kanału. Ten pierwszy fakt jest zdecydowanie ważniejszy.
Czy spadek będzie dziś kontynuowany? Sądząc po aktualnych zmianach na rynkach światowych, jest to możliwe. Wprawdzie wczorajsza notowania w USA zakończyły się nieznacznym wzrostem głównych indeksów akcji (zmniejszyły się minusy do niewielkich rozmiarów), ale teraz nie ma to już znaczenia. Kontrakty na te indeksy notują obecnie spadek względem wczorajszego zamknięcia. Z tego względu małe szanse są na to, byśmy sesję rozpoczęli od wzrostu cen. Pokonanie wczorajszego minimum powinno mieć dziś miejsce.
Ratunkiem dla popyt jest fakt, że dziś w planie nie ma ważnych publikacji danych makro, a więc zapewne zmienność będzie niska. Rynek dziś działa bez wsparcia impulsów z zewnątrz. Często takie dni są nudne. Nie jest to oczywiście przesadzone, bo w końcu wczorajszy spadek mógł rozbudzić chęć do handlu, ale na wszelki wypadek nie spodziewajmy się zbyt wiele.