Zmiany te na początku sesji były nawet w pewnym sensie obiecujące, bo po rozpoczęciu notowań blisko wczorajszego zamknięcia rynek zaliczył wzrost do 2378 pkt. Poranna faza notowań skutkowała pojawieniem się sygnału zmiany nastawienia średnioterminowego do rynku. Do tej pory było ono neutralne, co wiązało się z kreśloną korektą, ale wyjście nad wczorajsze maksimum pozwoliło na uznanie, że korekta może się zakończyć.

Słowo „może" miało tu znaczenie, bo sygnał zmiany nastawienia, który pojawia się w trakcie sesji, wymaga potwierdzenia za pomocą kursu zamknięcia. Gdyby kurs zamknięcia był powyżej poziomu sygnalnego (dziś to 2363 pkt.), to potwierdzenie miałoby miejsce i oczekiwalibyśmy ruchu wzrostowego. Problem w tym, że takie potwierdzenie się nie pojawiło, a więc z końcem sesji ponownie mamy nastawienie neutralne.

Cały tydzień można uznać za tydzień ignorowania tego, co działo się w Niemczech, czy w USA. Indeks niemiecki zaliczał najwyższe poziomy od 1 sierpnia 2011 roku, a indeksy w USA notowały najwyższe poziomy od załamania w 2008 roku, a więc w pełni odrobiły straty wobec szczytu z kwietnia 2011 roku. Spoglądając na wykresy tych indeksów i naszego WIG20 widać wyraźnie mizerię tego ostatniego. Dla nas nadal poziomem niepokonany od wielu miesięcy jest lokalny szczyt z końca sierpnia. Jak długo będzie ignorować zmiany, jakie zachodzą na rynkach światowych?