Nadal komentowane są ubiegłotygodniowe zmiany cen amerykańskich obligacji. Wyskok rentowności był wyjątkowy. Dzięki temu posypało się sporo komentarzy. Dziś swój przedstawił JPMorgan. Zdaniem analityków rentowność obligacji 10-letnich osiągnie wkrótce poziom 2,5 proc., ale są oni zdania, że nie ma na razie szans na wzrost do 3,0 proc. W związku z tym aktualne osłabienie wycen obligacji należy traktować jako okazję do zakupów. Rentowność na poziomie 3,0 proc. może zostać osiągnięta dopiero wtedy, gdy gospodarka wykaże przejawy znaczącej i wyraźnej poprawy. Przykładem ma być miesięczny wzrost liczby etatów w sektorze pozarolniczym w tempie 300 tys. Taka perspektywa jest raczej odległa, a ekonomiści są skłonni obniżać prognozy aktywności amerykańskiej gospodarki niż liczyć na szybkie przyspieszenie.

Takie postawienie sprawy sugerowałoby, że i optymizm rynków akcji nie do końca jest uzasadniony. Być może w części wynikał on właśnie z tego, że rynek obligacji wykazał się słabością. Gdyby ceny amerykańskich papierów skarbowych ponownie znacząco wzrosły, można byłoby to odbierać nie tylko jako przejaw braku wiary w gospodarkę amerykańską, ale również jako przejaw utrzymującej się awersji do ryzyka. Ta awersja być może była widoczna i dziś, choć bardziej uzasadnionym wydaje się wyrażenie o mniejszej akceptacji ryzyka. Indeksy zachodnie poddały się tylko nieznacznej korekcie. Ona jeszcze może być większa. Nasz rynek także może zejść na niższe poziomy. Poziomem wsparcia, które nas teraz interesuje jest dołek na 2287 pkt. (seria czerwcowa).