Początek sesji był mało przyjemny, choć samo otwarcie można było nawet uznać za optymistyczne. Skoro rynek rozpoczął notowania bez spadku cen po powzięciu informacji, że chiński wskaźnik PMI dla przemysłu spadł do 48,1 pkt. To spory spadek i spokojnie mógł wywołać znacznie większe poruszenia. Nie wywołał. Zrobiły to jednak wskaźniki PMI w Europie. Przed 10:00 zostały opublikowane wstępne wartości wskaźników PMI dla przemysłu i usług Francji, Niemiec i w strefie euro. Opublikowane dane były wyraźnie niższe od oczekiwań, czego skutkiem była negatywna reakcja na rynkach europejskich oraz w wycenie euro. Osłabienie w Europie nie umknęło uwadze naszym spekulantom. Kontrakty zjechały pod poziom dołka z 12 marca. Wsparcie na 2287 pkt. zostało naruszone, ale tylko jednym punktem. Później rynek wszedł w fazę konsolidacji. Przedłużający się ruch boczny odarł podaż z atrybutu siły przewodniej. Pozostało oczekiwać na wybicie. Pierwsza próba skutkowała wyznaczeniem nowego dołka dnia, ale szybko została zduszona przez kupujących. To była okazja, by zanegować sygnał słabości i wyjść nad poziom maksimum konsolidacji. Okazja, która nie została wykorzystana. W trakcie końcowej fazy notowań ceny się osuwały i rynek schodził na coraz niższe poziomy.
W efekcie zakończyliśmy dzień spadkiem pod poziom 2287 pkt., a więc dla wielu graczy sygnałem rosnącej przewagi podaży, co miałoby się nawet wiązać ze zmianą nastawienia. Sama zmiana jest tu dyskusyjna, bo dość wczesna. Inni z takim ruchem mogą poczekać do chwilo, gdy rynek spadnie pod poziom dołka z 7 marca. Niezależnie od tego, czy ktoś się na taką zmianę nastawienia skusił już dziś, czy czeka na wspomniany niszy dołek, warto pamiętać, że ewentualny wzrost cen i pokonanie szczytu z ostatniego piątku będzie sygnałem do oczekiwania wzrostu cen, a więc przyjęcia nastawienia pozytywnego w średnim terminie.