Najbliższy tydzień już nie będzie obfitował w tak wiele publikacji danych makro, choć kilka wiadomości z pewnością oczekiwanych jest z zainteresowaniem. Nie ma jednak wątpliwości, że najważniejszym wydarzeniem w sferze makro będzie posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Wprawdzie komunikat po posiedzeniu pojawia się zwykle już po zakończeniu notowań w Polsce, to często się zdarza, że echa bezpośredniej reakcji rynków na decyzję FOMC są odczuwalne jeszcze w następnym dniu. Reakcja pojawia się, gdy Fed zaskoczy uczestników rynku. Czy tym razem zaskoczy?
Zdaniem części analityków środowe posiedzenie amerykańskich władz monetarnych będzie szczególne. To ostatnia możliwość, by Fed opowiedział się za utrzymaniem dotychczas deklarowanego terminu zakończenia trwającej Operacji Twist, czyli programu skupu dłużnych papierów długoterminowych za środki pozyskane ze sprzedaży papierów krótkoterminowych. Program planowo ma się zakończyć w czerwcu. Czy są przesłanki, by oczekiwać, że Fed zdecyduje się na jego przedłużenie? Zdaniem wielu tak, a część analityków nawet zakłada, że wkrótce pojawi się program luzowania ilościowego z prawdziwego zdarzenia (skup obligacji za drukowany pieniądz, jak miało to miejsce już dwukrotnie), który zyska miano QE3. Czy rzeczywiście Fed jest skory do takich działań? Myślę, że wbrew wspomnianym analitykom podobne decyzje nie przyjdą zbyt łatwo. Zresztą aktualny przekaz Fed jest w tym względem jasny. Luzowanie ilościowe jako narzędzie wspierania jest nadal uważane za jedno z możliwych do wykorzystania, ale by zostało wykorzystane potrzebne są argumenty. Główną przesłanką za ponownym pompowaniem sumy bilansowej banku centralnego byłaby słabość amerykańskiej gospodarki, która przekładałaby się na stan rynku pracy.
Czy obecnie taka sytuacja ma miejsce? Gospodarka amerykańska nie pruje do przodu z zawrotną prędkością, ale też nie stoi w miejscu. Co do rynku pracy, to ostatnich kilka tygodni może być odebrane jako przejaw niemal załamania tak dobrych odczytów z początku roku. Liczba etatów rosła o ponad 200 tys. miesięcznie, a cotygodniowe raporty o liczbie nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wskazywały na spadek tejże liczby do 350 tys. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a tu przyszło kilka tygodni słabszych odczytów dotyczących liczby wniosków oraz ostatni raport o stanie rynku pracy, gdy okazało się, że w sektorze pozarolniczym pojawiła połowa oczekiwanej liczby etatów.
To wskazywane przez publikacje osłabienie jest jakby potwierdzeniem spokoju, jakim wykazywał się do tej pory Ben Bernanke. Szef Fed dobre dane z początku roku przyjmował bez większego entuzjazmu stwierdzając, że poprawa na rynku pracy wprawdzie widoczna, ale to jeszcze nie jest to, z czego należałoby się już cieszyć, a tym bardziej, co przemawiałoby za odstąpieniem władz monetarnych od aktualnej ścieżki polityki pieniężnej. Rynek wiedział swoje. Już licytowano, jak szybko zakończy się okres utrzymywania zerowych stóp procentowych. Ten spokój szefa Fed był jakby nie na miejscu. Niektórzy uznawali, że to swoista gra, a wkrótce wszystko się zmieni. Od trzech tygodni takich opinii już nie widać. Rynek pracy siadł. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Jaki był tego powód? Co się stało, że tak dobrze rokujące publikacje nagle się popsuły?
Moim zdaniem słuszne jest wytłumaczenie pojawienia się tej zmiany rozminięciem się tegorocznej aury z corocznym cyklem. Innymi słowy, winowajczynią zamieszania jest łagodna zima. To ona sprawiła, że odczyty danych z początku roku były sztucznie podkręcane, a teraz są równie sztucznie zaniżane.