Weekendowa Analiza Futures

Indeks WIG20 w trakcie tygodnia nie zmienił znacząco swojej wartości, pozostając powyżej 2200 pkt. Ten poziom wsparcia ma szansę się obronić

Aktualizacja: 17.02.2017 22:00 Publikacja: 22.04.2012 10:21

Weekendowa Analiza Futures

Foto: ROL

Najbliższy tydzień już nie będzie obfitował w tak wiele publikacji danych makro, choć kilka wiadomości z pewnością oczekiwanych jest z zainteresowaniem. Nie ma jednak wątpliwości, że najważniejszym wydarzeniem w sferze makro będzie posiedzenie Komitetu Otwartego Rynku amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Wprawdzie komunikat po posiedzeniu pojawia się zwykle już po zakończeniu notowań w Polsce, to często się zdarza, że echa bezpośredniej reakcji rynków na decyzję FOMC są odczuwalne jeszcze w następnym dniu. Reakcja pojawia się, gdy Fed zaskoczy uczestników rynku. Czy tym razem zaskoczy?

Zdaniem części analityków środowe posiedzenie amerykańskich władz monetarnych będzie szczególne. To ostatnia możliwość, by Fed opowiedział się za utrzymaniem dotychczas deklarowanego terminu zakończenia trwającej Operacji Twist, czyli programu skupu dłużnych papierów długoterminowych za środki pozyskane ze sprzedaży papierów krótkoterminowych. Program planowo ma się zakończyć w czerwcu. Czy są przesłanki, by oczekiwać, że Fed zdecyduje się na jego przedłużenie? Zdaniem wielu tak, a część analityków nawet zakłada, że wkrótce pojawi się program luzowania ilościowego z prawdziwego zdarzenia (skup obligacji za drukowany pieniądz, jak miało to miejsce już dwukrotnie), który zyska miano QE3. Czy rzeczywiście Fed jest skory do takich działań? Myślę, że wbrew wspomnianym analitykom podobne decyzje nie przyjdą zbyt łatwo. Zresztą aktualny przekaz Fed jest w tym względem jasny. Luzowanie ilościowe jako narzędzie wspierania jest nadal uważane za jedno z możliwych do wykorzystania, ale by zostało wykorzystane potrzebne są argumenty. Główną przesłanką za ponownym pompowaniem sumy bilansowej banku centralnego byłaby słabość amerykańskiej gospodarki, która przekładałaby się na stan rynku pracy.

Czy obecnie taka sytuacja ma miejsce? Gospodarka amerykańska nie pruje do przodu z zawrotną prędkością, ale też nie stoi w miejscu. Co do rynku pracy, to ostatnich kilka tygodni może być odebrane jako przejaw niemal załamania tak dobrych odczytów z początku roku. Liczba etatów rosła o ponad 200 tys. miesięcznie, a cotygodniowe raporty o liczbie nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wskazywały na spadek tejże liczby do 350 tys. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a tu przyszło kilka tygodni słabszych odczytów dotyczących liczby wniosków oraz ostatni raport o stanie rynku pracy, gdy okazało się, że w sektorze pozarolniczym pojawiła połowa oczekiwanej liczby etatów.

To wskazywane przez publikacje osłabienie jest jakby potwierdzeniem spokoju, jakim wykazywał się do tej pory Ben Bernanke. Szef Fed dobre dane z początku roku przyjmował bez większego entuzjazmu stwierdzając, że poprawa na rynku pracy wprawdzie widoczna, ale to jeszcze nie jest to, z czego należałoby się już cieszyć, a tym bardziej, co przemawiałoby za odstąpieniem władz monetarnych od aktualnej ścieżki polityki pieniężnej. Rynek wiedział swoje. Już licytowano, jak szybko zakończy się okres utrzymywania zerowych stóp procentowych. Ten spokój szefa Fed był jakby nie na miejscu. Niektórzy uznawali, że to swoista gra, a wkrótce wszystko się zmieni. Od trzech tygodni takich opinii już nie widać. Rynek pracy siadł. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Jaki był tego powód? Co się stało, że tak dobrze rokujące publikacje nagle się popsuły?

Moim zdaniem słuszne jest wytłumaczenie pojawienia się tej zmiany rozminięciem się tegorocznej aury z corocznym cyklem. Innymi słowy, winowajczynią zamieszania jest łagodna zima. To ona sprawiła, że odczyty danych z początku roku były sztucznie podkręcane, a teraz są równie sztucznie zaniżane.

Co ma pogoda do danych? Całkiem sporo. Zakończenie zimy i mrozów sprawia, że możliwe jest podjęcie prac, których obecność mrozów uniemożliwia, jak choćby prac budowlanych. Jako że zmiana aury przypada w przybliżeniu w podobnym okresie, to corocznie zmianom podlegają napływające dane makro. Także te z rynku pracy. Wiosną, gdy jest cieplej, więcej osób zyskuje zatrudnienie, a mniej osób traci pracę. To całkiem normalne, ale gdyby publikowano dane w takiej formie, w jakiej one napływają, to zwykle mielibyśmy wiosenny skok zatrudnienia. Było trudno określić, czy to tylko normalna dla tego okresu anomalia, czy też na rynku pracy zaszła jakaś istotna zmiana. By się tego dowiedzieć, wykorzystuje się współczynniki korygujące tą sezonowość. Te współczynniki korygują napływające dane tak, by czynnik zmian wywołanych wspomnianą anomalią sezonową (nie dotyczy to tylko wiosny, ale choćby letnich przestojów w fabrykach samochodowych) został wyrugowany. Wtedy zmiany wielkości zatrudnienia w większym stopniu odpowiadają faktycznym zmianom na rynku pracy. Współczynniki te oblicza się na bazie obserwowanych zmian sezonowych w przeszłości i wplata się je w dane w określonych okresach, w których sezonowe anomalie się zwykle pojawiały. W przypadku wiosny wiadomo, że w marcu i kwietniu ta sezonowość występuje. W tym okresie zatrudnienie zazwyczaj rośnie, a więc współczynniki korygujące sezonowość napływające dane nieco pogarszają, by seria danych nie zawierała sztucznej poprawy.

Tu dochodzimy do kwestii publikacji danych z rynku pracy z ostatnich miesięcy. Niezłe dane z początku roku rozbudziły nadzieje co do stanu i zmian w zatrudnieniu. Publikacje wskazywały na wyraźną poprawę. Teraz wiemy, że za tą poprawą stało prawdopodobnie zatrudnienie osób, które zazwyczaj zatrudniane są dopiero wiosną. Łagodna zima na to pozwoliła. Z tego względu fala zwiększonego zatrudnienia sezonowego rozpoczęła się w tym roku wcześniej, co nie zostało uwzględnione przez program kolejnych współczynników sezonowych, który zakładał standardowy cykl zatrudnienia. Teraz, skoro osoby, które zazwyczaj były zatrudniane z marcu i kwietniu, znalazły zatrudnienie wcześniej, to w tymże marcu i prawdopodobnie w kwietniu już nie zwiększą zatrudnienia. Wzrost zatrudnienia będzie mniejszy, a współczynniki tego „nie wiedzą" i ten mniejszy wzrost jeszcze negatywnie korygują. W efekcie mamy dane, jak z ostatniego raportu o stanie rynku pracy. Słaby odczyt, za którym prawdopodobnie nie stoją faktyczne zmiany na rynku pracy, ale rozminięcie się narzędzi redukujących sezonowość z faktyczną tegoroczną pogodą.

Wnioski z tego są takie, że tak jak nie należało za mocno radować się danymi z początku roku, tak teraz nie należy za bardzo rozpaczać nad ostatnimi danymi. Wtedy nie było tak dobrze, jak można było sądzić po publikacjach, a teraz nie jest aż tak źle, jakby wskazywały na to dane. To ma swoje skutki w odniesieniu do polityki pieniężnej. Ostatnie dane z rynku pracy diametralnie zmieniły postrzeganie możliwych zmian stóp procentowych w USA. Jeszcze w marcu jako pewnik było to, że na początku 2014 stopy procentowe Fed wzrosną do 0,5 proc. Teraz rynek ocenia szanse na takie wydarzenie na mniej niż 30 proc. Przypomnijmy, że sam Fed podtrzymuje przesłanie, że stopy będą nisko do końca 2014 roku. Rynek zatem i tak nie wierzy w to zapewnienie. Jestem skłonny przyjąć, że faktycznie władze monetarne w USA nie będą się spieszyć z rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych. Luzowanie ilościowe to jednak zupełnie co innego. Kolejny program skupu obligacji nie przyjdzie tak łatwo. Na razie nie ma podstaw, by go oczekiwać. Gospodarka amerykańska musi poważnie zaniepokoić. Wspomniane słabe publikacje z rynku pracy trochę się wkrótce będą polepszały. Wzrost liczby etatów ponownie będzie zbliżał się do 200 tys. miesięcznie. Nie będzie to zapewne powód do szybszego podnoszenia stóp procentowych, ale jednocześnie będzie to wystarczający wzrost, by zaniechać kolejnych programów luzowania ilościowego.

Pojawiły się opinie, że ostatnie dane z rynku pracy przemawiają za tym, by oczekiwać na najbliższym posiedzeniu FOMC informacji, że prowadzona obecnie Operacja Twist będzie kontynuowała w kolejnych miesiącach po czerwcu. Zważywszy na to, co napisałem wyżej, wcale nie jestem do tego przekonany i moim zdaniem skup obligacji długoterminowych za środki ze sprzedaży papierów krótkoterminowych zakończy się zgodnie z planem, czyli nic nowego w tym względzie się w środę nie pojawi.

Co do zmian na rynku, to praktycznie nie ma o czym pisać. Próby podaży nie specjalnie się powiodły. W piątek po raz kolejny nie udało się podtrzymać wstępnego sygnału zmiany nastawienia. Nadal indeks WIG20 znajduje się nad poziomem 2200 pkt. (Wykres_1).To będzie dla niedźwiedzi trudne zadanie. Na wykresie tygodniowym (Wykres_2) zaznaczyłem jeszcze jedną linię, która ostatnio mi umknęła, a która także wydaje się potwierdzać, że okolica 2200 pkt. jest dla WIG20 szczególnie ważna. Nadal scenariuszem bazowym wydaje się skuteczna obrona tego wsparcia i próba podniesienia rynku. Nie wszyscy są do tego przekonani, co widać po zmianach LOP. Ta rośnie, a więc wielu uczestników rynku jest przekonana, że ceny będą spadały, co musiałby się wiązać z przełamaniem wsparcia. Cóż, rynek w Warszawie w ostatnich dniach ponownie zachowywał się wyraźnie gorzej w porównaniu ze zmianach na Zachodzie. To faktycznie skłania do tego, by za wiele się po popycie nie spodziewać. Niemniej, nie jest to jeszcze powód, by w ogóle rezygnować z odbicia od wsparcia. Tu popyt ma pole do popisu.

Komentarze
Zamrożone decyzje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Co martwi ministra finansów?
Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów