Zmiana nastawienia nie powinna budzić wątpliwości. Pojawia się ona zazwyczaj w sytuacji, gdy tendencja się krystalizuje i staje się coraz bardziej wyraźna. Tym razem sytuacja wcale nie jest taka krystalicznie wyrazista. Sygnał pojawił się w sytuacji, gdy rynek znajduje się w trakcie walki na ważnym poziomie wsparcia. Wczorajszym spadkiem pod poziom 2200 pkt indeks WIG20 wszedł w strefę wsparcia, której dolnym ograniczeniem jest minimum z grudnia 2011 roku. Wsparcie to jeszcze nie pękło, ale rynek terminowy wysyła sygnały słabości.

Poza faktem wsparcia jest jeszcze jeden aspekt, który zmniejsza znaczenie ruchu cen. Jest nim obrót. Wczoraj osiągnął on w fazie notowań ciągłych 450 mln zł. To mało i nie potwierdza silnej wyprzedaży, jaką sugerują zmiany cen. To nie siła podaży, ale słabość popytu, jest przyczyną spadku cen. Taki spadek jest podejrzany, ale sygnał jest sygnałem i podejrzenia w takiej sytuacji trzeba odsunąć na bok.

Hamletyzowanie, gdy pada sygnał, nie jest działaniem racjonalnym. Naturalnie nie ma pewności, że zmiana nastawienia na negatywne właśnie w tym momencie okaże się działaniem skutecznym, ale to będzie wiadomo dopiero po fakcie. Nie ma możliwości, by wiedzieć o tym wcześniej. Na dłuższą metę lepszym rozwiązaniem jest trzymanie się wcześniej ustalonych zasad, bo wybieranie na własną rękę bardziej lub mniej wiarygodnych sygnałów sprawia, że to już nie jest plan, ale strzelanie, a to rzadko przynosi oczekiwane efekty.

Nastawienie negatywne będzie aktualne do chwili, aż rynek pokaże, że podaż utraciła przewagę. Obecnie takim sygnałem byłoby pokonanie szczytu na 2292 pkt. W tym wypadku taki sygnał byłby zmianą nastawienia na pozytywne.

[email protected]