Ciągle zastanawiam się, czy to zamieszanie jest faktycznie warte aż takiego szumu medialnego, a w szczególności uwagi inwestorów. Wydawać by się mogło, że od tej publikacji zależy przyszłość świata. Wszystko sprowadza się do tego, że mamy za sobą marcową publikację o liczbie nowych etatów w sektorze pozarolniczym, która rozczarowała. Dzisiejsze dane mają to osłabienie z marca albo potwierdzić, albo mu zaprzeczyć. Środowy raport ADP sugeruje, że dziś dojdzie do potwierdzenia. Gdyby faktycznie takie potwierdzenie (dużo słabsze od prognoz dane) się pojawiło, zaczęto by mówić o osłabieniu rynku pracy w USA z całym wachlarzem konsekwencji takiego stanu: od popsucia nastrojów konsumentów po reakcję Fed.

Takie potwierdzenie wcale nie jest pewne. Na pierwszy rzut oka raport ADP sugeruje, że dane z marca nie były przypadkowe. Jednak warto się wgryźć bardziej. Jak do tej pory wspominałem tak kilka tygodni wyższych odczytów liczby wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, jak i marcowe dane o zmianie liczby etatów uznaję za efekt cieplejszej zimy i przesunięcia fali zatrudnienia, co spowodowało rozjechanie się rzeczywistości ze wskaźnikami korygującymi sezonowość. Jak tłumaczyć kwietniowy raport ADP? Tu pomocne są dane z kwietnia z lat 2010 i 2011. Także wtedy zanotowano znaczą różnicę między tym, co wskazywał raport ADP, a to, co pokazały ostatecznie dane rządowe.  Jak wskazuje serwis Market Watch różnica wyniosła średnio 90 tys. Gdyby i tym razem wartość była podobna, to należałoby oczekiwać, że dzisiejsze dane pokażą wzrost o ponad 200 tys. Nie twierdzę, że tak będzie, ale wydaje mi się, że zbyt alarmistyczne głosy nie mają uzasadnienia. Pośrednim dowodem na to, jest wczorajsza publikacja liczby nowych wniosków o zasiłek, która spadła o prawie 30 tys. Tu jednak warto pamiętać, że akurat ten okres, którego dotyczy liczba wniosków, nie jest brany pod uwagę przy publikowanym dziś raporcie. Jest także inny aspekt. Skąd miałoby dojść do aż tak znacznego osłabienia na rynku pracy? Koniunktura w Stanach nie jest może kwitnąca, ale nie ma żadnych sygnałów jest poważnego osłabienia, a przecież rynek pracy reaguje z opóźnieniem na dane o aktywności, a nie jest ich wskaźnikiem wyprzedzającym. Obawy o rynek pracy wydają się być w tej chwili zbyt rozdmuchane. Myślę, że koleje tygodnie przyniosą w tym temacie uspokojenie. Nie wiem, czy już ta publikacja przyniesie to ukojenie, ale dramatu się tu nie spodziewam, a tym bardziej działań ze strony banku centralnego, którego przecież oczkiem w głowie jest teraz rynek pracy.