Pytanie brzmi, czy to więcej pojawi się już teraz, czy też podaż jeszcze raz zdoła obniżyć poziom wycen. Pytanie, na które nie ma obecnie odpowiedzi, a więc pozostaje nam świadomość jego istnienia oraz przeświadczenie, że rynek wkrótce sam przyniesie nam odpowiedź. Naszym zadaniem jest się do niej przygotować i odpowiednio nastawić. Obecnie ważnym poziomem oporu jest szczyt notowań z ostatniej środy. Gdyby udało się go pokonać, nastawienie, które obecnie jest negatywne, musiałoby się zmienić na neutralne. Wyjście nad środowe maksimum oznaczałoby bowiem, że poziom wsparcia spełnił swoje zadanie, a skoro ceny dwukrotnie się w okolicy tego wsparcia znalazły i zdołały się dwukrotnie odbić, to przewaga podaży nie jest już taka przekonująca. Nie należy jednak tego utożsamiać z uznaniem, że w takiej sytuacji przewagę posiadałby popyt. Na takie wnioski byłoby za wcześnie. Zmiana nastawienia na pozytywne nadal uwarunkowana jest pokonaniem poziomu oporu na 2292 pkt. Dopiero taki ruch byłby wystarczająco znaczący, by przyznać kupującym przewagę w średnim terminie.
Próby popytu mogą pojawić się już teraz. Wczorajsze odbicie daje taką możliwość. Pozytywnie zachowały się także indeksy rynków rozwiniętych. Jest zatem szansa na kontynuację wczorajszej zwyżki. Czy coś z tego będzie, zależeć już będzie od determinacji kupujących. Wczoraj starczyło jej na naśladowanie zakupów w Europie. Lament na temat wyjścia Grecji ze strefy euro, które jakoby jest teraz bliżej realizacji niż kiedykolwiek, ma się nijak do zachowania cen. Słabość była faktem tylko na początku sesji, by później powoli być niwelowaną przez rosnące ceny. Czy rynki faktycznie aż tak martwią się o Grecję? Chyba nie tak, jakby to wynikało z treści wielu komentarzy. Jest zatem całkiem prawdopodobne, że wczorajsze rozpoczęcie notowań było chwilą niepokoju, która rozpocznie przynajmniej większe odbicie. Większe, a więc taki, które będzie trwało więcej niż tylko jedną sesję. Szczyt z ostatniej środy jest więc realnym poziomem do osiągnięcia.