Ja jej nie znam, choć naturalnie zakładam, że taka możliwość jest realna. Każdy dołek, jaki pojawia się w ramach trendu spadkowego, jest potencjalnym dołkiem tego trendu. Problem w tym, że trzeba czasu, by się o tym przekonać. Ile? Tyle, by ceny zdążyły pokonać odległość do pierwszego istotnego poziomu oporu. Pokonanie takiego oporu byłoby sygnałem do zmiany kierunku ruchu, a przynajmniej zatrzymania aktualnego trendu.
Jaki poziom obecnie można uznać za taki, który skutecznie sygnalizowałoby zatrzymanie spadku? Bezpiecznym wydaje się maksimum notowań z 10 maja. Na tyle bezpiecznym, że mogą z niego skorzystać uczestnicy rynku, którzy operują w średnim terminie. Problem w tym, że ten szczyt znajduje się w okolicy 2180 pkt. Dla wielu graczy taka odległość jest zbyt duża. Czy istnieje możliwość oparcia sygnału na poziomie leżącym nieco niżej? Istnieje, choć trzeba pamiętać, że im poziom sygnalny jest bliżej dołka, tym jego wiarygodność jest mniejsza. Wynika to z tego, że popyt musiałby się mniej wysilić, by doprowadzić do sygnału. Zatem jaki poziom wchodzi w grę? Myślę, że można rozważyć okolicę 2100 pkt, jako tą, której pokonanie będzie sygnałem zakończenia spadku.
Okolica 2100 pkt łączy w sobie przynajmniej dwa argumenty. Po pierwsze, pokonana byłaby linia trendu spadkowego. Wprawdzie jest to pierwsza linia, a więc najbardziej stroma i z tego powodu najmniej wiarygodna, ale jednak w połączeniu z pokonanym lokalnym szczytem miałoby to znaczenie przynajmniej dla graczy krótkoterminowych. Po drugie, zanegowana byłaby tym samym ostatnia fala spadku, jaka pojawiła się po zakończeniu odbicia z ostatniego tygodnia. Czy to wystarczy? Na razie musi. Oczywiście dochodzi fakt wcześniejszego wybronienia poziomu 2000 pkt. Przypomnę, że mowa na razie o sygnałach zatrzymania spadków. O wzrostach będzie można pomyśleć, gdy spadek się zatrzyma. W tej chwili to podaż nadal rozdaje karty.