Wśród krajów, które miały wczoraj zamknięte rynki akcji, była Ameryka. Przerwa świąteczna na Wall Street zazwyczaj przekłada się na spadek zainteresowania handlem na świecie. Tak było również wczoraj. Niska aktywność dotyczyła większości parkietów, a GPW nie było tu wyjątkiem. Z tego względu, do wszystkiego, co wczoraj się wydarzyło, należy podchodzić ze zdrowym dystansem. Trzeba mieć świadomość, że zmiany cen na rynku akcji, gdy obrót wynosi tylko 250 mln zł, nie należą do najbardziej wiarygodnych. Całe szczęście, że akurat na wczorajszej sesji nie doszło do pojawienia się jakiegoś ważnego sygnału, bo byłby kłopot z interpretacją takiej sytuacji.
Jeśli już mowa o sygnałach, to pierwszym sygnałem, jaki może mieć znaczenie, byłoby pokonanie szczytu ostatniej małej korekty wzrostowej. Ten szczyt znajduje się w okolicy 2100 pkt, a zatem można zaokrąglić i stwierdzić, że pokonanie 2100 pkt będzie miało znaczenie techniczne, gdyż może wskazywać na rozpoczęcie się nieco większego wzrostu. Taka sytuacja byłaby odebrana jako zatrzymanie spadków, a więc byłoby uzasadnione dokonanie zmiany nastawienia z negatywnego na neutralne.
Wspomniany większy wzrost miałby szansę zaprowadzić ceny do okolic 2350 pkt. Dopiero pokonanie tego poziomu oznaczałoby, że rynek jest gotów na znacznie większą zwyżkę i dopiero wtedy pojawiłyby się przesłanki do przyjęcia nastawienia pozytywnego. Do tego czasu zakładamy, że wszelkie zwyżki są ruchami korekcyjnymi.
Przywrócenie handlu w USA powinno poprawić aktywność graczy, choć niekoniecznie do najwyższych poziomów. Świat czeka na piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Istnieje możliwość, że część uczestników rynków powstrzyma się z aktywnością do chwili opublikowania danych.