Wczoraj rynki finansowe skupione były na tym, co miał przynieść protokół z ostatniego posiedzenia FOMC. Nie spodziewałem się przełomu, bo wydawało się, że wszystko, co najważniejsze usłyszeliśmy w ostatnich wystąpieniach szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke. Mimo wszystko trzeba przyznać, że wymowa tego protokołu jawi się wyraźnie bardziej gołębio niż można było przypuszczać. Fed najwyraźniej szykuje się i nas do tego, że w pewnym momencie podjęta zostanie decyzja o zakupach aktywów. Rodzi się więc pytanie, czy taka decyzja pojawi się już w połowie września na najbliższym posiedzeniu Komitet Otwartego Rynku. Sympatycy takiego rozwiązania przygotowują się wręcz na powtórkę sytuacji sprzed dwóch lat, gdy na konferencji w Jackson Hole Ben Bernanke jasno dał do zrozumienia, że Fed będzie aktywa kupował. Nie spodziewam się powielenia scenariusza sprzed dwóch lat. Myślę, że wspomniana konferencja będzie w swoim przesłaniu odpowiadała temu, co ostatnio publicznie wygłaszał Ben Bernanke. Trzeba bowiem zauważyć, że od czasu tych wystąpień nie pojawiło się żadne nowe budzące obawy informacje. Skoro nic nowego nie mamy, to nie ma także powodu, by Bernanke nagle zmieniał wymowę swoich słów. Ponownie usłyszymy o czynnikach ryzyka, jakimi są sytuacja w Europie oraz zbliżająca się debata na temat limitu zadłużenia połączona z kampanią prezydencką. Właściwie to warto zauważyć, że od czasu posiedzenia FOMC, którego wczorajszy protokół dotyczy, pojawiło się kilka danych, które wskazują, że gospodarka amerykańska nie jest wchłaniana przez czarną dziurę kolejnej recesji. Wczorajszy protokół nie wpływa na zmianę moich oczekiwań. We wrześniu najprawdopodobniej nie zostanie ogłoszony nowy program luzowania ilościowego, a co najwyżej przedłużony zostanie sugerowany termin utrzymywania niskich stóp procentowych.

Co ciekawego wydarzyło się poza publikację protokołu? Indeks akcji nie zmieniły praktycznie swojej wartości, choć sesja rozpoczęła się od spadków. Ostateczny wynik był jednak lepszy. Indeks przemysłowy Dow Jones zakończył dzień spadkiem o 0,23 proc., indeks S&P500 zyskał 0,02 proc., a Nasdaq 0,21 proc. W trakcie sesji dyskutowano nad powodami wcześniejszej publikacji informacji o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Same dane przełomowe nie były i nie miały wpływu na poziom wycen.

Po sesji swoje prognozy opublikowała spółka odzieżowa Guess. Oczekuje ona, że całoroczny wynik na akcję będzie się zawierał w przedziale 2,15-2,30 dol., choć w maju prognoza wynosiła 2,50-2,65 dol. Analitycy dotychczas oczekiwali zysku na poziomie 2,64 dol. Zmiana prognozy kosztowała właścicieli spółki ponad 16 proc. wartości akcji. Spadkowi poddały się także notowania Hewlett-Packard, choć w tym wypadku skala przeceny jest zdecydowanie mniejsza, bo nie przekracza 1 proc. Tu także dostało się za prognozę, gdyż zarząd oczekuje wyniku całorocznego na poziomie 4,05-4,07 dol. na akcję.

Zachowanie rynków akcji po opublikowaniu protokołu było pozytywne, co sprawi, że dziś popyt będzie miał okazję przeprowadzić kontrę do wczorajszej słabości. Pomagają w tym notowania w strefie azjatyckiej, które powiększają skalę pozytywnej reakcji. W poprawie nastrojów nie przeszkadza publikacja wstępne wartości wskaźnika PMI dla chińskiego przemysłu, która spada do 47,8 pkt., czyli na najniższy poziom od dziewięciu miesięcy. Pomocna jest również informacja o tym, Ludowy Bank Chin w ciągu tygodnia wstrzyknął 278 mld jenów, co jest największym zastrzykiem płynności od siedmiu miesięcy. To kolejny element globalnej tendencji do luzowania polityki pieniężnej, do której nie przyłączył się jeszcze ECB.

Czy wczorajszy sygnał zostanie zanegowany? Taka sytuacja miałaby miejsce, gdyby pokonany został poziom dotychczasowego szczytu zwyżki. Nie jest to naturalnie wykluczone, ale jeszcze bym na to nie stawiał. Kontra popytu jest możliwością, która była wkalkulowana, ale jej skutki wcale nie są przesądzone. Na razie obowiązuje nas skutek wczorajszego sygnału zmiany nastawienia. O ile sygnał był akceptowany. Gracze ostrożniejsi nadal oczekują na przełamanie poziomu 2250 pkt.