Susze panujące w Argentynie oraz opóźnienia w dostawach z brazylijskich portów spowodowały gwałtowny wzrost ceny kontraktów terminowych na ten towar. Od połowy stycznia br. surowiec zyskał już ponad 8 proc. i wszystko wskazuje na duży potencjał do dalszego wzrostu.

Największym producentem i eksporterem soi na świecie są Stany Zjednoczone, które pokrywają ok. 35 proc. globalnego zapotrzebowania. Kolejne miejsca pod względem ilości dostarczanego na rynek surowca zajmują Brazylia i Argentyna z udziałem równym odpowiednio 27 proc. i 19 proc. Trzy kraje odpowiadają więc łącznie za ponad 80 proc. światowego eksportu – nic zatem dziwnego, że wspomniane we wstępie zawirowania mają bezpośredni wpływ na cenę soi. Co więcej, ostatnie dane Amerykańskiego Departamentu ds. Rolnictwa wskazały na spadek zapasów soi w USA do poziomu najniższego od 1965 roku (czyli od 48 lat) i obecnie wynoszą one zaledwie 4,2 proc. ogólnego popytu. Następne zbiory dopiero za pół roku – Stany Zjednoczone nie mają więc fizycznej możliwości, by pokryć zwiększone zapotrzebowanie na soję.

W efekcie w ciągu najbliższych tygodni będziemy więc świadkami dostosowywania ceny kontraktów na soję do potrzeb rynkowych. Zgodnie z prognozami analityków potencjał do dalszego wzrostu notowań to ok. 10 proc. od obecnych poziomów.