Gdyby faktycznie ta koncepcja była słuszna, to wtorkowe notowania powinny być raczej kiepskie. Tymczasem przez większość dnia wyceny trzymały się nad poziomem czwartkowego zamknięcia. Także w trakcie końcowej fazy notowań podaż nie uzyskała wyraźnej przewagi. Popyt więc z końcem kwartału nie zniknął. Na bazie tych zmian można wnioskować, że na wyceny działa też inny czynnik wspierający.
Wczoraj w chwili rozpoczęcia notowań na rynku akcji pojawiła się wartość wskaźnika PMI dla polskiego przemysłu. Wskaźnik okazał się słabszy od prognoz. Rynek nie ugiął się jednak pod naporem podaży. Chwila słabości będąca reakcją na tę wiadomość, była bardzo krótka. W późniejszych notowaniach tej informacji nie było widać.
Być może za skutek tego małego rozczarowania można uznać fakt, że ponownie polski rynek zachował się wyraźnie słabiej od niemieckiego. Mimo tej relatywnej słabości, zachowanie WIG20 i kontraktów na niego było neutralne. Przecena w ramach trendu spadkowego nie została ponowiona. Z tego powodu można przyjąć, że utrzymane zostało status quo. Trend spadkowy obowiązuje formalnie, ale nadal jest możliwe, że zrealizuje się nakreślony jakiś czas temu scenariusz zmiany kierunku - na wzrostowy. Do tego potrzebne jest pokonanie poziomu oporu, czyli bardziej zdecydowany wzrost cen.