GTS działa w segmencie biznesowym, który – według firm doradczych - jako jedyny z różnych względów operatorom rośnie.
Po trzecie „bo":
GTS dysponuje cenną siecią szkieletową, którą można wykorzystać, w ten, czy w inny sposób – podpowiadał jeden z moich rozmówców. Załóżmy, że ma rację, że przejmujący może sieć połączyć z własnymi zasobami: tu podciąć dublujące się elementy, tam, dokleić i zbudować coś większego. Że razem z GTS można łatwo przejąć też wszystkich klientów biznesowych, których ta grupa obsługuje. Zapewne można to zrobić odpowiednio wyceniając kontrakty np. w zależności od liczby lat, na którą opiewają. W przypadku polskiej części GTS można byłoby też zapewne zaoszczędzić: zrezygnować przynajmniej częściowo z usługi dzierżawy łącz od PKP i przepiąć ich na własną sieć Netii. Tak stało się, gdy giełdowy telekom przejął Dialog, korzystający z infrastruktury Exatela. To dlatego, jak sądzę, Netia od początku najbardziej interesuje się polską częścią GTS-u. To dlatego też, mam wątpliwości, czy do transakcji w ogóle dojdzie. Znając apetyty takich podmiotów jak fundusze private equity wątpię, aby doszło do transakcji korzystnej finansowo dla wszystkich jej potencjalnych stron. Ktoś musiałby zapłacić przecież im premię za kontrolę. Czy można ją podzielić między nabywców części polskiej, węgierskiej, czeskiej, słowackiej i rumuńskiej? Trudno mi sobie to jakoś wyobrazić.
Abstrahując od tego, co mogę sobie wyobrazić, a czego nie - idźmy dalej. By ocenić korzyści z przejęcia GTS dla Netii trzeba by wiedzieć, czy i jak dużym klientem jest dla niej obecnie GTS. Czyli jakie byłyby przychody Netii po transakcji odejmując ten wpływ i jak wyglądałyby zyski. Zakładam, że jednak dywagacje na ten temat nie są kluczowym argumentem dla zarządu alternatywnego operatora.
Po czwarte „bo":
przejęcie GTS sprawia, że znika z areny gracz, po którego sięgało Deutsche Telekom, a które to samo Deutsche Telekom kręciło nosem do tej pory na Netię. Czy Niemcy nosem przestaną dzięki temu kręcić? Może faktycznie przestaną.